sobota, 28 listopada 2009

Complete Vocal Technique (CVT) w pigułce

Opisując różne kursy, techniki czy metody nauczania śpiewu wspomniałem o CVT.


Od pewnego czasu ta technika jest dla mnie podstawowym narzędziem umożliwiającym pracę nad głosem. Przede wszystkim dlatego, że sposób w jaki została przedstawiona, przez jej autorkę Cathrine Sadolin, jest bardzo intuicyjny i rzeczywiście pomaga w zrozumieniu śpiewania. Nie jest moim założeniem, nawet w minimalnym stopniu wyjaśnienie zasad CVT, dlatego jedynie delikatnie dotknę tematów obejmowanych przez tę technikę, głównie po to by skłonić do sięgnięcie po książkę Sadolin. Książka niestety dostępna jest w języku angielskim, co może stanowić pewien problem, ale dla pocieszenia dodam, że jest to dość prosty angielski i przy odrobinie jego znajomości można sobie poradzić. Dla zrozumienia różnych aspektów głosu zachęcam również do zapoznania się z budową aparatu głosowego oraz z podstawami jego działania. Świetny artykuł na ten temat, autorstwa dr Ingo R.Titze, można znaleźć w polskim wydaniu Świata Nauki.

To co napiszę poniżej nie jest tłumaczeniem książki, acz bazuje na jednym z rozdziałów i częściowo na informacji zawartej na stronie CVT.

CVT sprowadza się do czterech następujących zagadnień:
  • Trzy ogólne zasady (niezbędne do tego, aby śpiewać w zdrowy sposób),
  • Cztery tryby wokalne (wybór sposobu/trybu śpiewania),
  • Barwa dźwięku (przyciemnianie lub rozjaśnianie dźwięku),
  • Efekty (narzędzia wzbogacające dźwięk - przester, wibrato, krzyk etc.)
    Trzy ogólne zasady


    Zaletą CVT jest między innymi to, że skupia się na bezpiecznym wydobywaniu dźwięków. Żeby to było możliwe trzeba trzymać się trzech ogólnych zasad:
    • wsparcie lub jak kto woli podparcie oddechowe,
    • przydźwięk (ang. twang - odpowiednie ustawienie nagłośni),
    • unikanie wysuwania żuchwy i zaciskania ust.
      Te trzy zasady muszą być spełnione bez względu na to jaki tryb śpiewania wybierzemy, jaką barwę nadamy dźwiękom czy z jakich skorzystamy efektów.

      Wsparcie

      Przez wsparcie CVT rozumie przeciwdziałanie naturalnej tendencji przepony prowadzącej do uwolnienia powietrza znajdującego się w płucach. Przez odpowiednie działanie sprawiamy, że proces uwalniania powietrza wydłuża się, co sprawia, że łatwiej nam śpiewać długie dźwięki, nabieramy większej swobody, usuwamy niepotrzebne napięcia czy nawet możemy poszerzyć sobie skalę. Ponieważ ruchów  przepony nie możemy kontrolować bezpośrednio, więc aby umieć korzystać z podparcia oddechowego powinniśmy przede wszystkim nauczyć się kontrolować grupy mięśni brzucha, lędźwi oraz mięśni pleców. Celem nie jest osiągnięcie umiejętności pobierania ogromnej ilości powietrza, lecz nabranie wprawy w możliwie najdłuższym opróżnianiu płuc. Szczególnie na początku nauki wielu nauczycieli zwraca uwagę na „prawidłowe” oddychanie. Moim zdaniem jeśli nie ma fizjologicznych problemów z oddychaniem, to nie ma potrzeby skupiania się na tej czynności. Na co dzień tego nie robimy i da się żyć. Oczywiście ćwiczenia wspomagające oddychanie mogą nam pomóc w nabraniu czy utrzymani zdrowia, więc nic raczej nie stoi na przeszkodzie aby od czasu do czasu poćwiczyć prawidłowe oddychanie. Na pewno warto mieć  świadomość, że do śpiewu nie potrzeba dużo powietrza a jednie wymagana jest umiejętność odpowiedniego nim dysponowania. Wsparcie jest niezbędnym narzędziem w tym celu.

      CVT rozróżnia dwa rodzaje wsparcia: naturalne i aktywne. Pierwsze nie wymaga naszego udziału, mamy je z natury, drugie wymaga udziału partii mięśni, o których wcześniej pisałem. W dużej mierze wystarcza nam naturalne wsparcie, aktywne jest niezbędne, gdy mamy do czynienia z trudnymi dźwiękami (bardzo głośnie, bardzo ciche, bardzo długie, bardzo niskie czy bardzo wysokie). Często wsparcie jest wykonywane bez zrozumienia albo ignorowane, co w konsekwencji prowadzi do kłopotów z trudnymi dźwiękami. Gdy zrozumie się jego znaczenie i będzie się wiedziało, kiedy zeń korzystać łatwo będzie zauważyć efekty.

      Przydźwięk (ang. Twang)

      Przydźwięk, to bardzo specyficzna rzecz i dość trudna do zrozumienia na początku. Pojawia się on, gdy w odpowiedni sposób zostanie ułożona nagłośnia, powodując zawężenie traktu głosowego. Nie wdając się w szczegóły napiszę jedynie, że ta modyfikacja sprawia, że dźwięk staje się głośniejszy i mniej „zapowietrzony”. Aby ułatwić zrozumienie czym jest przydźwięk, proponuję spróbować naśladować przykładowo takie dźwięki:
      • dźwięk płaczącego dziecka,
      • dźwięk wydawany przez kwaczącą kaczkę,
      • dźwięk jaki wydaje pikujący samolot
      Jeśli chcemy usłyszeć przydźwięk w mowie, to możemy  posłuchać mieszkańców południa USA. Teksańczycy mają dużo przydźwięku w swoim sposobie mówienie, bardzo często przydźwięk słychać u wokalistów country i … czasami u Polaków wracających po latach z emigracji (you know...). Na początku przydźwięk może kojarzyć się z nosowym brzmieniem, ale tak w rzeczywistości nie powinno być. Gitarzyści przydźwięk mogą kojarzyć z brzmienie gitar Telecaster, dla których Twang jest bardzo charakterytyczny.

      Unikanie wysuwania żuchwy i zaciskania ust

      Unikamy lub bez wyraźnej przyczyny np. jakiś zabieg artystyczny, nie dopuszczamy do wysuwania żuchwy i zaciskania ust. Powód takiego postępowania jest dość prosty, wysunięcie żuchwy czy zaciskanie ust powoduje powstanie napięć w mięśniach otaczających wiązadła głosowe a co za tym idzie powoduje ograniczenia w bezpiecznym wydobywaniu dźwięków. Prawidłową pozycję żuchwy możemy znaleźć np. wkładając palec, czysty, do buzi tak aby był względnie prostopadły do podniebienia twardego. Prawidłowa pozycja żuchwy pojawia się zwykle, gdy przyjdzie nam spać „na popielniczkę”, z głową odchyloną do tyłu, w autobusie czy innym środku komunikacji. Na górnych i dolnych dźwiękach otwieramy dodatkowo trochę szerzej buzię, przy tym pierwszeństwo w tworzeniu samogłosek pozostawiamy językowi miast mocno wykorzystywać w tym celu usta. Przy spółgłoskach jest trudniej, ale na tych nie śpiewamy, więc trwają krótko czyli napięcia też powinny być krótkie, należy się jednak dobrze nauczyć zwalniać napięcia przy przechodzeniu ze spółgłosek na samogłoski.

      Cztery tryby wokalne (ang. vocal modes)

      Według CVT opis wykorzystania ludzkiego głosu można sprowadzić do czterech trybów:
      • Neutral
      • Curbing
      • Overdrive
      • Edge
      Zdecydowałem się na używanie nazw anglojęzycznych, bo w takiej postaci występują w dostępnej literaturze a tłumaczenie na polski kojarzy mnie się z próbami typu: przetłumaczenie podwójnego kliknięcia myszką na twór o wdzięcznej nazwie "dwumlask". Kto zajmował się kiedykolwiek programowaniem komputerów, może skojarzyć skąd owo słowo się wzięło...

      Tryby różnią się między sobą przede wszystkim zawartością metalicznego brzmienia w głosie. Im tryb bardziej metaliczny tym zwykle bardziej głośny i bardziej przenikliwy w brzmieniu. Powyżej tryby uszeregowane zostały pod względem zawartości metalicznego brzmienia. Dwa pierwsze (Neutral i Curbing) albo nie zwierają owego brzmienia wcale (Neutral) albo mają je w niewielkim stopniu (Curbing). Overdrive i Edge to głośne tryby z dużą zawartością „metalu”. Pierwszy jest krzykliwy, tak jakbyśmy chcieli przywołać kogoś po drugiej stronie ulicy, drugi bardzo jasny, agresywny i przenikliwy, bywa również mało przyjemny dla uszu, szczególnie gdy znajdziemy się w niedużej odległości od osoby, która go używa. W dwóch pierwszych trybach dźwięk jest atakowany (rozpoczynany) w bardziej delikatny i miękki sposób, w trybach metalicznych atak jest silniejszy i bardziej czytelny, przy tym zgodnie z założeniami CVT żaden sposób atakowania dźwięku nie jest szkodliwy dla zdrowia o ile wykonywany jest prawidłowo. Poniżej parę słów o każdym z trybów.

      Neutral

      Jedyny tryb bez brzmienia metalicznego. Delikatny, zwykle posiada miękki charakter, taki w jakim śpiewa się kołysanki. Często zawiera dużo powietrza. To w sumie jedyny tryb, w którym można śpiewać z dużą ilością powietrza w głosie bez spowodowania problemów zdrowotnych. Neutral można podzielić na zawierający powietrze, taki wychuchany, szepczący na przykład: Anna Maria Jopek czy całe stada wokalistek popowych, oraz bez powietrza, który słyszy się u śpiewaczek operowych w wyższych partiach wokalnych, również kontratenorzy korzystają z tego trybu. Neutral generalnie jest cichym trybem, ale w wysokich partiach, o ile nie zawiera powietrza, potrafi być bardzo głośny. Można manewrować prawie do woli brzmieniem dźwięku, używać bez ograniczeń samogłosek czy stosować efekty. To dość bezpieczny tryb śpiewania acz dla rockowego wydrzymordy może być przydatny jedynie w chwilach balladowych uniesień. W rocku używa się, w bardzo wysokich partiach pewnej odmiany neutralu bez powietrza, zwanej przez Cathrine – "Metall Like Neutral" lub „Fake Edge”. Niejaki Ian Gillan swego czasu, gdy jego głos był w odpowiedniej formie, potrafił zaśpiewać bardzo wysoko („Child in Time”) używając właśnie „Fake Edge”.

      Curbing

      Tryb częściowo metaliczny, o średniej głośności, nie tak głośny jak Overdrive czy Edge. W Curbingu zaczynamy mówić, gdy  np. boli nas brzuch i jęczymy marudząc. Głos w trakcie śpiewania jest trochę schowany i można mieć wrażenie, że śpiewający się trochę wysila. Wszystko to wynika z faktu, że aby Curbing się pojawił musi pojawić się tzw. „hold” czyli specyficzne wstrzymanie powietrza, tak jakbyśmy chcieli coś powiedzieć i nagle się zatrzymujemy. Zwykle u wokalistów po zakończonej frazie słychać nagłe wypuszczenie powietrza. To bardzo popularny tryb w muzyce rozrywkowej (Soul, R&B). Co ciekawe my Polacy, chyba ze względu na nasz marudne podejście do życia, często zarówno mówimy jak i śpiewamy w Curbingu. Dla tych, którzy zetknęli się z SLS, Curbing w dużym uproszczeniu to tzw. mix. Brzmienie dźwięku w Curbingu można w znacznym stopniu modyfikować, większość samogłosek może być użytych, jednak w górze trzeba już je zmieniać (nie piszę w jakim kierunku, bo to wykracza poza ten artykuł). Jednym z ograniczeń jest to, że nie można w tym trybie ani bardzo głośno ani bardzo cicho zaśpiewać. Gdy robi się bardzo głośno przechodzimy na Overdrive lub Edge niestety zachowując przy tym „hold” a to prowadzi najczęściej do zmęczenia i chrypy. Gdy chcemy zaśpiewać bardzo cicho, najczęściej wpadamy w Neutral. Głośność, jakiej możemy używać w Curbingu, jest różna w zależności od śpiewającego i najlepiej sprawdzić to na sobie w praktyce.

      Overdrive

      To bardzo głośny tryb, pełen metalicznego brzmienia, słychać go bardzo często na stadionach, gdy kibice śpiewają np. „We are the champions”. Kiedy krzyczymy do kogoś idącego po drugiej stronie ulicy, chcąc go przywołać do siebie, również używamy Overdrive. W mowie używany jest, gdy mówimy głośno w dołach lub średnicy naszego głosu. Gdy na kogoś krzyczymy również używamy Overdrive. To tryb rockowych wydrzymordów.  Jest moc, jest siła i energia czyli to co jest potrzebne do rocka. Niestety ma on wiele ograniczeń. Przede wszystkim fizjologicznie nie można zaśpiewać u mężczyzn wyżej niż C2 u kobiet D2/E2 (faceci mają więc przewagę, zwykle jedną oktawę więcej w tym trybie). Samogłoski w górnych partiach muszą się zmieniać i nie każda może być zaśpiewana. Cicho możemy śpiewać jedynie w niskich partiach skali im wyżej tym głośniej i bardziej krzykliwie. Przy nieumiejętnym śpiewaniu łatwo doprowadzić aparat głosowy do problemów. Do tego ten tryb, w górnych partiach głosu, wymaga dobrego podparcia i naprawdę kosztuje dużo energii.

      Edge

      Również bardzo głośny, ale dużo jaśniejszy niż Overdrive, agresywny, ostry i mocno wiercący w uszach. Ten tryb najszybciej można znaleźć przez ćwiczenia przydźwięku np. udawanie kaczego kwakania czy coś co Amerykanie nazywają „witches cackle” czyli rechot czarownicy. Może brzmieć dziwnie, ale powtarzanie tego typu dźwięków bardzo często jest świetną metodą na ustawienie aparatu głosowego a i dobra to zabawa odkrywać możliwości swego głosu. Edge często używany jest w muzyce rockowej (heavy metal) w wysokich partiach głosu, gdzie trzeba brzmieć bardzo głośno. Gdy zaczynamy wrzeszczeć czy piszczeć bardzo wysoko i bardzo głośno, to często jest to właśnie Edge. Nie wszystkie samogłoski mogą być użyte, szczególnie w wyższych partiach. Brzmienie dźwięku jest jasne i trzeba bardzo uważać przy próbach przyciemnienia, w górnych partiach tego nie da się zrobić bez zagrożenia dla głosu. Jeśli chodzi o głośność, to niewiele można tu poradzić im wyżej tym głośniej i wrzaskliwiej. Dla mnie w mowie brzmi brzydko i dodatkowo może być mylony z nosowym brzmieniem.

      To co napisałem o trybach, może wydawać się całkowicie nowe i nie do końca zrozumiałe, dlatego zachęcam jeszcze raz do zapoznania się z książką Cathrine. Posiadając książkę dostaje się również dostęp do biblioteki dźwięków, które w świetny sposób ilustrują teorię i pozwalają lepiej zrozumieć możliwości głosu.

      Barwa dźwięku

      Konkretną barwę dźwięku uzyskujemy w odpowiedni sposób zmieniając trakt głosowy. Oczywiście natura jest determinantem w tym przypadku, ze względu na to, że budowa anatomiczna decyduje o  charakterystycznych elementach brzmienia. Inaczej zabrzmi ktoś kto ma dużą głowę, inaczej ktoś z mniejszą. Tak jak inaczej brzmią altówka i skrzypce, mimo że to zbliżone do siebie instrumenty. Jednak pomijając aspekty anatomiczne, w odpowiedni sposób ustawiając elementy traktu głosowego możemy rozjaśnić lub przyciemnić brzmienie. Zasada jest bardzo prosta im szerszy trakt głosowy tym dźwięk ciemniejszy i potężniejszy,  im węższy tym dźwięk jaśniejszy i mniejszy. Kształt traktu głosowego można zmieniać w następujący sposób:

      • zmieniając ustawienie nagłośni (przydźwięk większy lub mniejszy),
      • zmieniając pozycję krtani (wyżej, niżej),
      • zmieniając kształt języka (luźno rozłożony w jamie ustnej lub skompresowany)
      • zmieniając pozycję podniebienia miękkiego (podnosząc lub opuszczając)
      • otwierając lub zamykając jamę nosową

      Powyższe najlepiej ćwiczyć osobno chociaż często zmiana jednego z elementów traktu głosowego pociąga za sobą zmianę drugiego.

      Efekty

      Efekty są formą ekspresji artystycznej. Nim się za nie weźmiemy, należy zbudować dobrą technikę wokalną. Zwłaszcza, że niektóre z nich źle wykonywane, mogą szybko doprowadzić do problemów z głosem. Większość powstaje na skutek odpowiednich zmian traktu głosowego a ich powstawanie jest bardzo zależne od budowy anatomicznej, sprawności fizycznej, temperamentu czy poziomu energii jaką posiada śpiewający. CVT wyróżnia następujące efekty (z wcześniej wspomnianych względów użyję, dla większości, nazw z języka angielskiego):
      • Distortion,
      • Creak,
      • Rattle,
      • Growl,
      • Grunt,
      • Screams,
      • Intencyjne przerwy w głosie,
      • Dodawanie powietrza do głosu,
      • Wibrato,
      • Techniki ornamentacyjne.

      Nie opisuję efektów, bo to daleko wykracza poza ten artykuł i spokojnie można napisać całkiem niemałą publikację na ten temat. Dodatkowo jako dość interesujące, mogłyby skłaniać, szczególnie początkujących do ich wykorzystania a to przy braku dobrej techniki pierwszy krok do problemów z głosem. Najważniejszą informacją jaką należy zapamiętać jest to, że efekty nakłada się na dobrze brzmiący głos. Tak jak przy graniu na gitarze. Jeśli jest dobra technika, to dołożenie przykładowo Distortion nie powinno być problemem. Oczywiście trzeba nauczyć się z niego korzystać, ale odwrotna sytuacja czyli nauka od razu z efektem, sprawia, że nie umiemy zagrać bez efektu. W przypadku głosu może, to być duże ograniczenie i powód problemów.

      Na koniec kilka ogólnych uwag jakie daje Catherine:

      • Śpiewanie musi być zawsze odczuwane komfortowo, jeśli takie nie jest znaczy to, że coś robimy źle,
      • Technika musi od razu przynosić efekty, jeśli tak się nie dzieje prawdopodobnie robimy coś nie źle,
      • Jeżeli dane ćwiczenie sprawia nam ból czy odczuwamy je niekomfortowo znaczy, że jest dla nas złe.
      Jedynie my sami wiemy co dla nas jest odpowiednie. Musimy mięć pełne zaufanie do siebie, obserwować się, reagować na sygnały naszego organizmu. Nauka śpiewania w dużej mierze oparta jest na odczuciach. Jeśli coś śpiewamy i nie czujemy się niekomfortowo czy nic nas nie boli, ani nie zdzieramy się po krótkim czasie, znaczy to że jest ok, nawet jeśli ktoś mówi, że tak nie jest. To my decydujemy jak ma brzmieć nasz głos. Gusta są różne i wszystkich nie zadowolimy.

      Tak jak pisałem na początku, jedynie delikatnie dotykam zagadnień związanych z CVT, bardzo wszystkich zachęcam do głębszego zapoznania się z tą techniką nie tylko ze względu na jej spójność i łatwość w przyswajaniu, ale przede wszystkim ze względu na skuteczność.

      W Polsce warsztaty oparte o CVT prowadzi jedna osoba, która miała przyjemność uczestniczyć w zajęciach organizowanych przez Complete Vocal Institute a mianowicie Kasia Idzikowska.

      sobota, 21 listopada 2009

      Szlachetne zdrowie...

      Aparat głosowy to niezwykle potężne acz delikatne i jeśli chodzi o rozmiary, dość skromne narzędzie.

      Standardowa długość wiązadeł głosowych u mężczyzn to 1,7-2,5 cm u kobiet zaś to 1,25-1,75 cm. Nietrudno sobie wyobrazić jak takie delikatne maleństwa można szybko uszkodzić. Niestety, na co dzień nie widzimy wiązadeł głosowych jak i również ich nie odczuwamy. Problemy możemy zaobserwować pośrednio, gdy mówienie czy śpiewanie zaczyna nam sprawiać problemy. To zapewne sprawia, że czasem za późno zauważamy problemy lub zbyt długo je ignorujemy. Wokaliści rockowi, można rzec, szczególnie narażeni są na uszkodzenia aparatu głosowego. Przede wszystkim wynika to z umiejętności technicznych, warunków w jakich przychodzi śpiewać oraz często niestety ze stylu życia jaki się prowadzi. Problemów z głosem można mieć wiele, nie będę o nich pisał, bo foniatrzy znają się lepiej a i straszyć nie chcę. Napiszę tylko tyle: ten element życia rockowego krzykacza koniecznie trzeba wziąć pod uwagę! Niestety po pewnym czasie, przy braku świadomości czy ignorowaniu zagrożeń, może osłabić lub wręcz zniszczyć piękne głosy. Wystarczy posłuchać jakimi obecnie możliwościami głosowymi dysponują Robert Plan, Ian Gillan czy David Coverdale. Wszyscy oni mieli problemy głosowe i wszyscy de facto zdewastowali swoje głosy. To jak teraz śpiewają, nie wynika z wieku, który również ma znaczący wpływ na głos, lecz głównie jest śladem jaki zostawiły wspomniane elementy: technika wokalna, warunki w których śpiewali i styl życia. Nie mam ani na tyle dużej wiedzy, ani wykształcenia, by predestynować do roli autorytetu w materii higieny głosowej, ale przez lata udaje mi się trzymać w dość dobrej formie wokalnej, więc pozwolę sobie na podzielenie się paroma uwagami dotyczącymi tegoż tematu.

      Technika

      Technika to pierwszy krok do tego, aby nie dość, że dobrze brzmieć, to również uchronić się przed kłopotami wokalnymi. Lata temu właściwie nie było alternatywy – klasyka albo nic. Większość rockmanów raczej nie plamiła swego wizerunku nauką śpiewu klasycznego, bo i po co? Śpiew klasyczny rządzi się swymi regułami, wymaga ogromnej dyscypliny technicznej, co ogranicza w znacznym stopniu wolność artystyczną. Ta ostatnia jest podstawą śpiewania rockowego, gdzie indywidualny styl i swoboda nadają charakter wokaliście a co za tym idzie pozwalają pociągnąć za sobą publiczność. Oczywiście w żaden sposób nie mam zamiaru dezawuować artyzmu śpiewu klasycznego, którego wykonawców uwielbiam słuchać, zwracam jedynie uwagę na pewną różnicę: klasyka to w dużej mierze technika i styl a rock to styl i czasem technika…

      Obecnie mamy dużo większe możliwości. Tak jak pisałem wcześniej, pojawiło się wiele kursów, metod czy sposobów na polepszenie techniki wokalnej, które pozwalają bezpiecznie śpiewać również w stylu rockowym. Podnosząc umiejętności techniczne jak również poszerzając własną wiedzę o technice śpiewaczej mamy szansę przedłużyć czas życia naszego głosu.

      Warunki

      Rock to głośna muzyka, w tym też leży jej potęga! Niestety dla wokalisty rockowego owa głośność może być dużą przeszkodą w śpiewaniu. Wynika to w dużej mierze z fizjologii. Im głośnie dokoła, tym siebie słabiej słyszymy a co za tym idzie mówimy czy śpiewamy również głośniej. Im głośniej mówimy/śpiewamy, tym więcej to nas kosztuje energii i wysiłku. W takich warunkach łatwiej doprowadzić mięśnie do zmęczenia i znacznie łatwiej popełniać błędy, które mogą mieć negatywny wpływ na wiązadła głosowe. Owa głośność rocka sprawia również, że śpiewa się w bardzo wysokiej tessiturze. Można to wyjaśnić w ten sposób, że dźwięki z wysokiej części skali głosowej brzmią zwykle mocniej i łatwiej przebijają się przez resztę zespołu. Dlatego też często krzyczymy. Początkujące zespoły rockowe zwykle grają w garażowych warunkach, w małych pomieszczeniach, w ogromnym hałasie a wokalista bywa tylko dodatkiem do „popisów” muzycznych reszty zespołu. Przychodzi wokaliście krzyczeć do kiepskiego mikrofonu, praktycznie bez bezpośredniego odsłuchu, w hałasie dewastującym narząd słuchu i przy tym najczęściej nie jest słyszany przez resztę muzyków. W takich warunkach, po krótkim czasie, na pewno pojawią się problemy, których raczej nie musi spodziewać się śpiewak uprawiający poezję przy akompaniamencie gitary akustycznej. Czy da się jakoś ochronić? Najlepiej oczywiście zmienić warunki i uzyskać dostęp do dobrego pomieszczenia oraz profesjonalnego systemu odsłuchowego. Niestety często nie jest to możliwe do zrealizowania. W takich przypadkach najprościej jest przede wszystkim ograniczyć czas przebywania w takich warunkach do niezbędnego minimum, nie forsować głosu czyli unikać bardzo trudnych nut, większość artystów na próbach nie daje z siebie tyle ile na scenie oraz chronić słuch. W sprzedaży dostępne są zatyczki do uszu dla muzyków. Producenci starają się tak je projektować, aby chroniąc słuch nie powodowały utraty jakości odsłuchiwanego dźwięku. Korzystam z zatyczek firmy Alpine Hearing Protection (można je kupić np. tu). Śpiewanie w zatyczkach jest inne. Na bazie własnego doświadczenia oraz opinii innych wokalistów, pozwolę sobie napisać, że jest lepiej, acz trzeba się przyzwyczaić do tego, że w takich warunkach głównie słyszymy wewnętrznie. Jeśli chodzi o ochronę mojego głosu, to nie wyobrażam sobie obecnie próby bez tego narzędzia. Nie korzystam z dousznych systemów odsłuchowych, więc w moim przypadku używanie zatyczek stało się koniecznością Zatyczki w pełni spełniają swoją rolę, po dwóch godzinach silnego wykorzystywania głosu, zmęczone mam mięśnie całego ciała i praktycznie dysponuję tymi samymi warunkami głosowymi, jak przed próbą.

      Styl życia

      Nie ma co się oszukiwać alkohol, papierosy, wszelkiej maści słabe jak i mocne używki, nieprzespane noce, brak ruchu czy zła dieta, wszystko to ma wpływ na jakość głosu. Im mniej dbamy o siebie tym szybciej tracimy walory naszego głosu. Oczywiście natura dała nam zdolność regeneracji, lecz z każdym dniem potrzebujemy więcej czasu na tę regenerację. Długotrwałe działanie negatywnych czynników w końcu doprowadzi do problemów głosowych. W najgorszym przypadku będą to zmiany nieodwracalne, które odbiorą nam w ogóle możliwość śpiewania. Nie straszę. Historia zna ogrom przypadków, zmarnowanych głosów, tyle że historia często nikogo, niczego nie nauczyła. Szczególnie, gdy jest się w młodym wieku i ma się przekonanie, że kostucha nie zapuka do naszych drzwi, bo o nas albo nie wie albo całkiem zapomniała. Cóż takie jest życie. Ponieważ lubię śpiewać i mimo, że jest to tylko moje hobby, to jednak chciałbym zachować głos jak najdłużej. W swojej praktyce stosuję się do paru zasad, które jak do tej pory pomagają mi uchronić się przed chorobami, przynajmniej do chwili, w której piszę te słowa. Poniżej trochę wskazówek.
      • Gdy czujemy, że coś jest nie tak z głosem należy od razu zaprzestać jego używania i zrobić sobie przerwę. Najlepszym lekarstwem na problemy głosowe jest przerwa w używaniu głosu. Dajemy naturze naprawić nasze błędy. To jest niezwykle istotne. Większość problemów z aparatem głosowym bierze się stąd, że organizm nie ma czasu na odpoczynek i regenerację. Głosu nie traci się od razu. Jego utratę powoduje długotrwałe działanie negatywnych czynników. Jeszcze raz, gdy tylko coś poszło nie tak, obciążyliśmy mocno głos, pojawiła się choroba czy przesadziliśmy z używkami, to najważniejsze jest by pozwolić aparatowi głosowemu odpocząć. Milczenie jest złotem! Oczywiście najlepiej jest unikać negatywnych czynników, ale jakież to trudne!
      • Wiązadła głosowe wymagają dobrego nawilżenia śluzówki, która je otacza, tak aby mogły być wprowadzone w drgania. Oznacza to, że musimy zapewnić odpowiednią wilgotność naszym wiązadłom głosowym. Najlepsza w tym celu jest woda. Dużo wody, dwa a nawet trzy litry w chwilach maksymalnego obciążenie nie powinny nam zaszkodzić. Woda bardzo szybko przenika do komórek ciała. Jaime Vendera w swojej książce pisze: „clear pee clear voice”. Jest w tym dużo prawdy. Niektórzy polecają wodę z miodem. Mi miód pomaga utrzymać odpowiednią odporność, szczególnie w okresach zagrożenia wszelkiej maści wirusami czy bakteriami. Nie przeziębiam się często, wydaje mi się, że dzięki temu, że codziennie spożywam miód. Nie wiem czy to placebo czy rzeczywisty wpływ, ale warto sprawdzić na sobie.
      • Jeśli to możliwe najlepiej jest rezygnować lub co najmniej ograniczyć używki. Papierosy, alkohol czy narkotyki mają zgubny wpływ na cały organizm, więc rozsądnego człowieka nie ma co przekonywać do ich wyeliminowania czy chociaż maksymalnego ograniczenia. Jeśli chcesz śpiewać, to najlepiej zrezygnuj z używek. Cóż, coś za coś. Nie palę, nie biorę narkotyków, alkohol spożywam incydentalnie i w możliwie małych ilościach.
      • Kondycja fizyczna również powinna być na odpowiednim poziomie. To komunał. Śpiewanie jest wysiłkiem fizycznym, więc bez odpowiedniej kondycji fizycznej śpiewanie będzie sprawiało problemy. Szczególnie, że mocne mięśnie brzucha czy mięśnie szerokie grzbietu, są bardzo pomocne przy śpiewaniu. Dodatkowo energia jaką musi demonstrować muzyk rockowy na scenie wymaga po prostu dobrej kondycji. Rzadko można spotkać otyłego wokalistę rockowego, zwykle są dość sprawni fizycznie i dość szczupli. Piękne mięśnie brzucha z rzeźbą jak u Apollina szybciej przyciągną wzrok niż mocno rozbudowany mięsień piwny. Ze sprawnością fizyczną wiąże się dieta. Jaka by ona nie była, to powinna mieć jeden podstawowy czynnik „żp” – żryj połowę. Jak mawiał Thomas Jefferson – „nigdy nie żałuj, że jesz za mało”.
      • Sen to sposób organizmu na regenerację im bardziej jesteśmy niewyspani, tym jesteśmy słabsi i w konsekwencji głos również na tym traci. Odpowiednia liczba godzin poświęconych na sen jest warunkiem koniecznym do śpiewania. Życia nam musi starczyć również na sen. Ograniczanie tego ostatniego sprawia, że możemy skrócić to pierwsze. Każdy ma inne potrzeby związane ze snem, ważne by obserwować i dobrać dla siebie odpowiednią liczbę godzin przeznaczonych na sen. Przy tym przez sen można ponoć rozwiązać wiele problemów a i twórczość często zeń korzysta.
      Generalna zasada, im jesteśmy zdrowsi, im nasza forma fizyczna jest odpowiednia do wieku, tym większa szansa, że nasz głos będzie dobrze brzmiał. Jeszcze raz podkreślę, aparat głosowy to delikatna część naszego organizmu i gdy będziemy o niego dbać, będzie nam służył do późnej starości.

      „Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz...” (Jan Kochanowski)

      wtorek, 17 listopada 2009

      Kursów ciąg dalszy...

      Kontynuując wątek narzędzi pomagających w pobudzeniu głosu tym razem przejdę do metod mniej nastawionych na rockowych krzykaczy jak mawiają amerykanie – "Vocal Athletes".

      Główną i chyba najczęściej stosowaną metodą nauczania śpiewu, naturalnie prócz metod klasycznych, jest Speech Level Singing (SLS).

      SLS został opracowany i spopularyzowany przez Setha Riggsa amerykańskiego nauczyciela śpiewu głównie uczącego wszelkiej maści „gwiazdy”. Na liście jego uczniów można znaleźć takie sławy jak Michael Jackson, Steve Wonder, Al Jarreau i wielu, wielu innych z potężnymi nazwiskami, ponad 120 zdobywców nagrody Grammy. To w dużym stopniu mówi za siebie. Dużą popularność przyniósł SLS również udział Riggsa w „American Idols”.

      Dostępne i sygnowane nazwiskiem Setha są dwa kursy:
      "Singing for the stars" obecnie najnowsze szóste wydanie. Książka wraz z dwiema płytami CD
      "American Idol Singer's Advantage" zestaw płyt CD/DVD w wersjach dla panów i pań.

      "Singing for the stars" – Lekcje ułożono w porządku od podstawowych ćwiczeń powoli uruchamiających głos, oczywiście przy założeniu, że korzysta się z nich zgodnie z zaleceniami autora, do trudnych wokaliz i na koniec pracy nad utworami. W moim odczuciu kurs wymaga pewnej świadomości własnego głosu, zrozumienia zasad SLS i konsekwentnego zeń korzystania. Pewne wskazówki można znaleźć w książce opisującej zarówno podstawowe założenia metody jak i wyjaśnienia i wskazówki do poszczególnych ćwiczeń. Konstrukcja kursu pozwala na niwelowanie wszelkich niedoskonałości głosowych, acz tak jak wspomniałem przy świadomości zarówno budowy aparatu głosowego, założeń SLS jak i własnych niedoskonałości. Ćwiczenia w samodzielnym kształceniu mogą sprawiać trudność lecz są skuteczne i nie obciążają mocno aparatu głosowego.

      "American Idol Singer's Advantage" (female and male version) – zestaw kilku płyt do samokształcenia. Kurs skonstruowany jest tak, że pozwala dokonać samooceny własnego głosu i na jej podstawie dobrać odpowiednie ćwiczenia eliminujące błędy. Wygodne, praktyczne i użyteczne. Podstawowym mankamentem w moim odczuciu jest brak książki opisującej założenia SLS, techniczne niuanse czy informacje dotyczące budowy aparatu głosowego. Czyli brakuje teoretycznych podstaw. Nie musi to stanowić wielkiego problemu, ponieważ raczej nie przeszkadza w nauce, ale dla bardziej dociekliwych może być pewną słabością. W moim odczuciu kurs przeznaczony jest dla początkujących osób zaczynających swoją przygodę z głosem.

      Pisząc o SLS trudno jest zapomnieć o jeszcze jednej cesze tej metody. Seth prócz kształcenia artystów zajął się kształceniem nauczycieli, których celem prócz uczenia jest propagowanie metody. Dobry sposób na biznes. Wyuczył wielu nauczycieli, którzy jak apostołowie rozpierzchli się po świecie i nawet w taki zaścianku jak Polska posiadamy paru z nich. W Polsce nauczyciel krążą po kraju i udzielają lekcji, nie są to tanie lekcje, ale warto poświęcić parę złotych choćby z ciekawości. Jako uczestnik śmiem polecić i zachęcić.

      Duży plus SLS stanowi jego prostota i skuteczność ćwiczeń , po trosze opartych na bel canto, ale jednak przeznaczonych do śpiewania muzyki popularnej. Szczególne miejsce znalazł on wśród artystów R&B, dla których klasyczne opuszczenie krtani to raczej ujma na honorze. Pisząc o tej metodzie nie czułbym się komfortowo, gdybym nie napisał o jej wadach, oczywiście wadach z mojego punktu widzenia. Wymienię kilka podstawowych:

      Słaba i nieczytelna nomenklatura. De facto wykorzystywane są terminy z bel canto. Mylnie stosowane i niezrozumiałe pojęcia jak rejestry piersiowe, głowowe czy mieszane.

      Wydaje mi się również, że początkujący uczniowie nie bardzo potrafią przełożyć ćwiczenia na zwykłe śpiewanie. Moim zdaniem między innymi dlatego, iż w SLS niewiele mówi się o znaczeniu artykulacji samogłosek. Przykładowo nic nie znalazłem na temat zmiany samogłosek przy wysokich dźwiękach, które to zmiany często są konieczne do poprawnego czyli zdrowego wydobycia głosu. Mało też jest informacji o układaniu języka, podniebienia miękkiego czy ust. Z technicznych aspektów kluczowe w SLS jest ułożenie krtani w pozycji "speech level" czyli w uproszczeniu - tak jak przy mowie. Kładzie się duży nacisk na trzymanie krtani w możliwie stabilnej pozycji. Przykładowo dla rockmana to może być bardziej szkodliwe niż podciągniecie jej dość wysoko (przy mocnym wysokim krzyku, aby było zdrowo krtań musi być uniesiona inaczej owych krzyków nie da się wydobyć)

      Moim zdaniem SLS może być podstawą do rozpoczęcia nauki śpiewania i w tym elemencie może być pomocny rockowym krzykaczom. Jednak Seth nie uczył i nie uczy efektów typu distortion, rattle, growl czy wszelkich krzyków, które to mają ogromne znaczenie w rocku a robione źle prowadzą do szybkiego zniszczenia aparatu głosowego. SLS odrzuca tego rodzaju efekty.

      Jednak dla wszystkich, którzy chcą rozpocząć naukę śpiewu SLS jest bardzo dobrym narzędziem. Nawet dla rockowych krzykaczy na początku ich drogi może stać się ratunkiem przed wszelkiego rodzaju problemami głosowymi.

      Nie wszyscy „uczniowie” Setha podążają jego ścieżką, niektórzy jak najbardziej znany Brett Manning opracowali swoje metody. Brett jest autorem kursu opartego o SLS, o nazwie Singing Success i chyba najbardziej słynie z umiejętności wykorzystania tzw. whistle voice. Możliwości wokalne Bretta można ocenić słuchając i oglądając go w tym krótkim filmie. Kurs oparty jest na bardzo podobnych ćwiczeniach do tych zawartych w „Singing for the stars”. Oczywiście jako rozwinięcie, jest bogatszy zarówno pod względem liczby ćwiczeń jak i zakresu jakie obejmują, między innymi można znaleźć ćwiczenia wspomagające śpiewanie w stylu R&B czy blues.

      Na koniec wywodów o kursach wokalnych wisienka, niezwykle smaczna i wręcz świetnie wyglądająca a co ciekawe prawie nasza, bo z Europy. Mianowicie z Danii!

      Tam też niejaka Cathrine Sadolin opracowała metodę nazywając ją Complete Vocal Technique (CVT). Autorka szczyci się tym, że potrafi praktycznie wyjaśnić, na bazie tejże metody, prawie każdy dźwięk jaki wydobywa się z ludzkiego gardła. Co prawda nie uczy śpiewu krtaniowego (Tuwa) ale wraz ze swoimi współpracownikami pracuje nad tym.

      Metoda odrzuca praktycznie całą obecną w klasyce czy SLS nomenklaturę, wprowadzają w zamian coś zupełnie innego. Gdy pozna się nomenklaturę, to wrażenie podobne jest do tego jakie mamy gdy przeciera się zabłoconą szybę w samochodzie. Nagle robi się jasno i faktycznie słyszymy to o czym mówi i pisze autorka. Pani Sadolin w swojej książce zbiera dokładnie wszystko co sądzi o głosie. Prace nad metodą trwają i od pewnego czasu dostępne jest następne wydanie książki, być może niedługo będzie również w języku polskim.

      Gdy pierwszy raz zetknąłem się z CVT, byłem totalnie zaskoczony i raczej sceptycznie nastawiony do tego co zawartej jest w jego założeniach metody. Krtań wysoko? Kto to słyszał! Zapoznając się z metodą między innymi przez udział w „Introductory course” prowadzonych przez Duńczyków, czytając forum udostępnione chcącym poznać metodę oraz powoli studiując założenia i uczestnicząc w innych zajęciach stałem się jej gorącym zwolennikiem.

      Największą nowością jaką wprowadza CVT są tzw. tryby (mode). Zgodnie z CVT można śpiewać w czterech trybach:

      • Neutral bardzo delikatny, niewymagający wysiłku czasem z dużą ilością powietrza,
      • Curbing lekko schowany, delikatnym i niezbyt głośnym bardzo popularny wśród R&B,
      • Overdrive głośny donośny i bardzo mocny szczególnie popularny na stadionach piłkarskich,
      • Edge trochę piskliwy brzmiący nosowo acz nienosowy śpiew. Edge na wysokich dźwiękach można usłyszeć np. u Celine Dion.
      Napisałem o trybach dlatego, że jest to czynnik bardzo mocno wyróżniający CVT. Pełne wyjaśnienie trybów zajmuje większość książki, więc pisanie tutaj na ich temat mija się z celem. Acz nie odrzucam myśli, że kiedyś o nich napiszę więcej.

      CVT dotyka prawie wszystkich aspektów związanych z wydobywaniem głosu, w prosty, praktyczny i przejrzysty sposób je wyjaśniając. Z nową wersją książki uzyskuje się dostęp do ponad 400 plików dźwiękowych ilustrujących różne aspekty śpiewania. Świetne przykłady wyjaśniające działanie i pozwalające zrozumieć swój głos. Trudno niestety nie używając nomenklatury z CVT porozumiewać się z ludźmi, którzy jej nie znają, co chyba jest największym mankamentem tej metody. Do póki nie zapoznałem się z CVT nie miałem takie świadomości głosu i zrozumienia sposobów jego wydobywania jak mi się wydaje teraz mam. Niestety to również obnażyło braki. Na szczęście, gdy popełniam błędy bardziej jestem ich świadom i wiem nad czym mam pracować niż wcześniej.

      Pewną wadą CVT szczególnie dla początkujących jest, to że nie ma formalnego kursu do samokształcenia. Można oczywiście uczyć się w instytucie w Danii, ale koszt takiego szkolenia jest bardzo duży i de facto eliminuje przeciętnego Polaka. Generalnie CVT ma świetny język, dobrze i prosto opisuje powstawanie dźwięku, opisuje większość głosów jakie człowiek potrafi wydobyć, pokazuje jak bezboleśnie korzystać z efektów i de facto może pomóc każdemu wokaliście. Na pewno wpłynie na rozbudzenie świadomości głosu.

      Jestem pewien, że dotknąłem jedynie tematu metod pomagających w śpiewaniu czy uczących technik śpiewania. Moim celem nie było jednak zbudowanie bazy zawierającej wszystkie metody lecz delikatne przybliżenie tematu i pobudzenie do poszukiwań. Przypomnę tylko, że poszukiwanie metod nie sprawie, że lepiej śpiewamy, sprawia to z nich korzystanie.

      piątek, 13 listopada 2009

      Rock i śpiewanie...?

      Tak! Rockowe śpiewanie to nie oksymoron. W rockowej muzyce się śpiewa i nie są to tylko wyniszczające emocje połączone z przeraźliwym wrzaskiem.

      By śpiewać w sposób zdrowy zarówno dla słuchacza jak i przede wszystkim dla siebie samego warto trochę poćwiczyć. Ponieważ sam dla przyjemności oddaję się owemu rockowemu śpiewaniu postanowiłem się podzielić tym, co wiem na ten temat.

      Zacznę od podzielenia się informacją dotyczącą paru różnych metod, technik czy kursów, których głównym celem, prócz naturalnie zapełnienia sakiewki autora, jest pomoc w zdobyciu umiejętności śpiewaczych, w różnych acz dalekich od klasyki stylach. Poniżej opis najbardziej zbliżonych do rocka kursów i metod nauczania śpiewu. Inne bardziej lub mniej mi znane metody opiszę w następnej chwili jaką przyjdzie mi oddać stukaniu w klawiaturę...

      "Raise your voice" Jaime Vendera. Krzykacz, który jak wrzeszczy to kieliszki pękają. Dosłownie! Na tym zbudował swój wizerunek. Youtube pełne jest nagrań z programów, w których walczył z kieliszkami pokonując je z wielką dumą. Śpiewającego usłyszeć go trudno co stało się tematem szyderstw pod jego adrese, ale przybiera się do nagrań, więc jest szansa... Książka plus zestaw mp3 i różnych klipów do ściągnięcia z jego strony. Książkę dobrze się czyta mimo, że w języku obcym. Wartość głównie ma taką, że pozwala poszerzyć wiedzę na temat możliwości głosowych. Jaime lubuje się w różnych efektach dźwiękowych. Swoją metodę nazywał „Isolation Method”. Trochę to marketingowe, ale cóż trzeba z czegoś żyć. Proponuje ciekawe ćwiczenia oparte częściowo o klasyczne „messa di voce”. Nazywa to transcending tone. Bardzo trudne ćwiczenie, rzadko, który śpiewak operowy dobrze sobie radzi z „messa di voce”, więc warto skorzystać. Do tego w ramach kursu można znaleźć takie standardowe ćwiczenie jak "syrena" i od razu robi się dobrze. Jaime pisze i demonstruje wszelki wrzaski, piski, przestery, krzyki ala AC/DC czyli jest rock! Warto się zapoznać. Facet jest płodny niczym Matka Ziemie, co chwila wypuszcza nowe książki, kursy dotyczące zarówno śpiewu jak i na przykład rozwoju duchowego. Ciekawa osobowość.

      "Vocal Asylum" James Lugo. Wspominam ten kurs, bo James świetnie śpiewa. Mocny, czysty rockowy głos, duże możliwości, aż dziw, że nie zrobił super kariery, jako wokalista. To jeden z niewielu nauczycieli, którzy na prawdę świetnie śpiewają. Kurs składa się z DVD i płyt CD do ćwiczeń. Raczej dla początkujących rockmenów. Kurs nie rzuca na kolana złożonością czy innowacyjnością. Dużo lepszym muzykiem, realizatorem i wokalistą wydaje się Lugo być, niźli autorem kursów w moim odczuciu. Ma ciekawe i skuteczne ćwiczenie tzw. witches cackle. Pomaga nauczyć się dobrze, czytaj zdrowo, wrzeszczeć w rockowy sposób. Sam robi to perfekcyjnie o czym można się przekonać słuchając jego nagrań.

      „Zen of Screaming” I & II Melissa Cross. Dama owa skupiła się na nauczaniu totalnego wydzierania, ale w sposób bezpieczny. Totalne wydzieranie można opisać np. tak Artystycznie tego rodzaju śpiewanie nie gra na moich strunach, tych z emocji złożonych, więc mocno się nie wgłębiałem w poczynania edukacyjne pani Melissy. Jednakże patrząc na bogatą listę użytkowników wliczając w to między innymi takie sławy jak Machine Head czy Slipknot, śmiem twierdzić, że warto dać szansę temu wydawnictwu.

      "The Vocalist Studio The Four Pillars of Singing" Robert Lunte. Robert Lunte to ciekawa postać, równie kreatywna jak Jaime Vendera, nie wiem czy rozbija kieliszki, ale pewnie gdyby poćwiczył to by dał radę. Robert prowadzi Portal społecznościowy dla wokalistów. Dużo ciekawych artykułów, świetne forum, warto zajrzeć. Lunte skupił się na nauczaniu śpiewu zbliżonego do tego co robią tacy wokaliści jak Micheal Kiske, James LaBrie czy Geoff Tate. Myślę, że nie trzeba przedstawiać tych nazwisk. Sam Lunte również oddaje się śpiewaniu, acz moje uszy mają małą tolerancję na jego śpiew. Trudno mi w szczegółach opisać zawartość kursu pana Lunte z czysto prozaicznej przyczyny – nie zdecydowałem się kupić. Może dlatego, że śpiew bliski rocka progresywnego nie leży w zakresie moich zainteresowań. Natomiast tych, których ów śpiew interesuje zachęcam do zapoznania się z TVS. Lunte dysponuje dużą wiedzą z zakresu nowoczesnych technik śpiewania a przy tym jest otwartym człowiek, co pozwala mu korzystać z różnych innych metod przy budowaniu swojej metody nauczania. To bardzo cenna cecha.

      Z tych rockowych, powyższe są mi najbardziej znane, jeśli coś sobie przypomnę albo znajdę to uaktualnię. Zapewne gdyby pochylić się bardziej, można by wyszukać inne, być może skuteczniejsze, ale nie na szukaniu metod nauka polega a na ich wykorzystaniu.