niedziela, 24 marca 2013

O efektach


Tym razem będzie o efektach wokalnych, ale nie tych elektronicznych, chociaż to również mógłby być ciekawy temat do opisania. Skupię się na efektach, które naturalnie powstają w naszej paszczy a dokładnie w ramach naszego traktu głosowego. W tym wpisie zrobię delikatny wstęp i opierając się na  CVT przedstawię listę efektów identyfikowanych i opisanych przez tę metodę wraz z generalnymi zasadami. 

Forma muzyczna jaką jest piosenka, składa się z dwóch podstawowych elementów: muzyki i tekstu. Jednakże jest jeszcze jeden element, którego różnorodności i siły wyrazu nie da się opisać. Ten element to artysta. Dzięki artyście ten sam utwór może brzmieć bardzo różnorodnie. Interpretacje jednych artystów poruszają nas do głębi innych zaś, powiedzmy, że nie robią na nas większego wrażenia. Dobrze to słychać, gdy artyści wykonują tzw. covery. Dla mnie fenomenem w tej materii jest Bob Dylan, który napisał i wykonał ogrom utworów ale prawdę powiedziawszy najlepiej brzmią one wykonywane przez innych artystów. Dla przykładu New Pony wykonywane przez Dylana oraz The Dead Weather. Prócz oczywiście innej aranżacji są też elementy, które wokalistka lub wokalista dodają od siebie do melodii i tekstu. Tymi elementami są efekty wokalne. Nie mają one bezpośredniego połączenia z muzyką czy tekstem. Na szczęście nie jest jeszcze tak, że nakazujemy wykonawcy, aby w danym momencie użył konkretnego efektu, to już jego wola. Efekty są wyrazem ekspresji artysty i stylu w jakim się porusza. W CVT zidentyfikowano i opisano wiele różnych efektów. Poniżej wymienię tylko listę efektów, bo ich opisywanie bez przykładów dźwiękowych nie odda brzmienia a nagranie przykładów zajmie mi trochę czasu. Używam nazw z języka angielskiego, bo tłumaczenie nie wiele by wniosło i zapewne narobiłoby bałaganu. Przedstawiam również krótkie wyjaśnienie wraz z przykładem wokalistów, którzy stosują dany efekt, to na tę chwilę może pomóc w jego identyfikacji.

Efekty w CVT:

  1. Distortion - przester w głosie.  Do dźwięku dodajemy zakłócenie, które trochę może kojarzyć się z chrypką (nie jest nią w sensie fizjologicznym). W rocku to najpopularniejszy efekt wykorzystywany praktycznie przez większość wokalistów, wystarczy posłuchać Dio, Cornella, Tylera czy Frediego Mercurego.
  2. Creak and creaking - delikatne skrzeczenie, delikatna wersja przesteru, creak występuje na początku lub na końcu frazy, creaking to używanie creak w czasie śpiewania.  Wokaliści u których można usłyszeć creak to przykładowo Britney Spears, Mariah Carey czy z naszego podwórka Edyta Górniak. W rocku często creak pojawia się w balladach.
  3. Rattle - Ten efekt znajdziemy u Joe Cockera lub w innej formie dźwięk zbliżony do wydawanych przez Chewi Chewbacca z Gwiezdnych Wojen. Charakterystycznym elementem jest pojawię się dźwięków spółgłoski „r”. Może ona być wykonana z wykorzystaniem tylnej części języka i podniebienia miękkiego czy z wykorzystaniem języczka. 
  4. Growl - kolejna wariacja przesteru, przykładem wokalisty, który często używał growl był Luis Amstrong, znajdziemy ten efekt, prócz innych, w jego wykonaniu „What a wonderful world”.
  5. Grunt - demoniczne brzmienie używane w death metalu czy black metalu (kapele takie jak Morbid Angel, Carcarss, Napalm Death czy mój ulubiony Venom chociaż Cronos brzmi jak aniołek przy innych black/death metalowcach). Grunt znajdziemy również u Toma Waitsa.
  6. Scream - najczęściej wysoki wrzask często wykorzystywany przez  Prince, James Browna czy Iana Gillana a tak właściwie przez większość wokalistów hard rockowych czy rockowych, szczególnie w latach 70-tych ubiegłego wieku.
  7. Intentional vocal breaks - Intencyjne (w odróżnieniu od nieświadomego) załamanie głosu. Takim przykładem jest jodłowanie czy z rockowego podwórka utwór „Zombie” z repertuaru Cranberries.
  8. Air added to the voice - Powietrze w głosie. Obecnie trudno spotkać popową wokalistkę nie korzystającą z tego efektu, nie wiem czy to ze względu na to, że tak lubią czy że tylko tak potrafią. Z naszego podwórka - Anna Maria Jopek bardzo dużo korzysta z tego efektu. 
  9. Vibrato - Wibrato czyli regularna, pulsująca zmiana wysokości dźwięku, praktycznie każdy dobrze wytrenowany wokalista używa wibrato. W muzyce klasycznej większość nut zaczynana i kończona jest szerokim wibrato, w rocku jest tego mniej ale balladach znajdziemy wibrujące głosy, wystarczy posłuchać Rainbow Eyes  - Dio czy „Soldier of fortune” Deep Purple 
  10. Ornamentation technique (rapid runs of notes) - ozdobniki melodyczne i rytmiczne lub inaczej szybkie frazowanie czyli tam gdzie można zaśpiewać całą nutę artysta śpiewa obiegniki, tryle, przednutki czy arpeggia. Jak dla mnie ekstremalne przykłady ozdobników znajdziemy w śpiewie sopranów koloraturowych. Dużo ozdobników używają również wokaliści R’n’B czy Gospel. W rocku jakoś szczególnie się technik ornamentalnych nie praktykuje. Jest przestrzeń do zapełnienia, jeśli ktoś bardzo chce.

Myślę, że spektrum efektów opisanych w CVT można nazwać dość szerokim chociaż nie jest ono pełne, przykładowo nie znalazłem w CVT wytłumaczenia dla śpiewu Tuwińskiego (śpiew alikwotowy). Mimo wszystko jest to bardzo ogólne usystematyzowanie chociaż ogarnia chyba większość wykorzystywanych w wokalistyce efektów. Czynnik ludzki ma bardzo duże znaczenie, distortion może u każdego wokalisty brzmieć bardzo różnie, tak jak różną mamy budowę aparatu głosowego. Większość efektów wykorzystujemy, najczęściej nieświadomie, w codziennych sytuacjach życiowych. Gdy słyszymy kłótnię możemy łatwo zidentyfikować distortion, gdy się boimy często pojawia się scream (oprócz wskoczenia na krzesło gdy zobaczą mysz, panie potrafią przy tym wrzeszczeć i piszczeć wniebogłosy), w emocjach ludzie często załamują głos, gdy chcą powiedzieć w sposób bardzo delikatny możemy usłyszeć creak, wibrato pojawia się gdy nie mamy pewności czy w sytuacji stresowej etc. Najważniejszą, w tej materii, dla śpiewaka umiejętnością jest nauczenie się korzystania z efektów w sposób świadomy i prawidłowy czyli taki, który nie wpływa negatywnie na głos i jest kontrolowany. Aby tak się stało trzeba pamiętać o paru bardzo ważnych założeniach.

Podstawowe założenia:
  1. By zacząć korzystać z efektów trzeba na początku dobrze poznać swój głos i umieć z niego bezpiecznie korzystać. Oznacza to, że jeśli jesteśmy na początku drogi wokalnej i mamy problemy z prawidłowym technicznie śpiewem, lepiej skupić się na uzyskaniu odpowiedniej techniki wokalnej. Częstym błędem jest nieumiejętność zaśpiewania czystych dźwięków bez przesterowania. Z przesterowaniem bywa łatwiej zaśpiewać góry, jednak sztuka polega na tym, by umieć zaśpiewać dźwięk z przesterem i bez niego. 
  2. Efekty muszą być wykonane bezpiecznie, co oznacza, że po ich użyciu nie może być bólu czy dyskomfortu. Jeśli czujemy, że coś jest nie tak, to oznacza, że tak jest. Trzeba sobie ufać. Przykładowo jeśli distortion wykona się nieprawidłowo, powietrze podrażni wiązadła głosowe, co spowoduje drapanie w gardle, duży dyskomfort i łzy w oczach. W takich przypadkach trzeba odpocząć, pozwolić ciału dojść do siebie i popróbować później.
  3. Efekt umiemy tylko w takim przypadku, gdy umiemy go powtórzyć i pojawia się w głosie tylko gdy tego chcemy. Gdy pojawia się samoistnie oznacza raczej jakiś problem techniczny. W takich przypadkach trzeba się zastanowić jak się go wyzbyć czyli uzyskać prawidłową technikę. Przykładowo, powietrze w głosie pojawia się, gdy atak jest chuchający. Jeśli nie umiemy inaczej to trzeba się nauczyć odpowiednio atakować dźwięk. 
  4. Efekty wymagają energii. Szczególnie te związane z przesterem. Wymagają dobrego podparcia. Dołożenie przesteru do głosu powoduje, że staje się on mniej nośny i spada głośność. Głos bez przesteru zwykle brzmi mocniej ale ekspresja związana z przesterem powoduje, że odbieramy, go jako bardzo silny. 
  5. I na koniec coś co jest bardzo istotne. Efekty muszą być autentyczne i nieść odpowiednie emocje tak by przekonać słuchacza. Sama umiejętność wytworzenie efektu nie wystarczy. Trzeba związać go z emocjami. Nie używamy efektu dlatego, że wydaje nam się, że brzmi dobrze czy dlatego, że inni tak robią. Używamy, bo chcemy przekonać słuchacza do informacji jaką przekazujemy. Czasem wydaje się, że lepiej byłoby aby wykonawca śpiewał bez efektu niż z nim szczególnie, gdy słychać jeszcze wpływ innych wokalistów. Trzeba być ostrożnym. Szczególnie w muzyce rockowej autentyczność jest ważniejsza od umiejętności. 

Śpiewnie pozdrawiam. :)

niedziela, 17 marca 2013

O oddychaniu


I kolejny temat budzący kontrowersje - oddychanie. Można napisać bardzo prosto, skoro żyjemy znaczy, że oddychamy. Jeśli umiemy oddychać, aby żyć, to wystarczy tego nie popsuć i wszystko będzie dobrze. Oddychanie jest wrodzone, oddychamy odruchowo. Gdy w tym przypadku chcemy zadziałać wbrew swoim odruchom, to  raczej musimy wstrzymywać oddech niż go pobudzać… W normalnym ludzkim działaniu zbytnio nie zastanawiamy się nad tym w jaki sposób oddychać, to dlaczego mielibyśmy zawracać sobie głowę nim w czasie śpiewania? Właśnie, dlaczego lub inaczej, czy w ogóle musimy sobie nim zawracać głowę?

W publikacjach dotyczących śpiewania spotyka się podział oddychania na różne sposoby i różne typy. Dla prostoty można wyróżnić trzy. Oddychanie piersiowe - pracuje głównie górna część klatki piersiowej z uniesieniem ramion i łopatek, oddychanie brzuszne - rozszerzają się dolne partie płuc, następuje wypchnięcie brzucha bez pracy górnej części klatki piersiowe oraz oddychanie piersiowo-brzuszne (zwane całościowym) - następuje równomierne poszerzanie klatki piersiowej wsparte pracą przepony dając maksymalne poszerzenie klatki piersiowej. Ostatni typ oddychania ma własności lecznicze ponieważ poprawia w znacznym stopniu dotlenienie organizmu, napełniamy całe płuca. Dodatkowo może być przydatny w sytuacji stresowej, gdy serce nam wali jak oszalałe. Głęboki oddech powodując obniżenie tempa oddychania wpływa na spowolnienie pracy serca. Już samo to powinno nas skłonić do nauczenia się tego typu oddychania. W sumie każdy świadomy wartości swego życia i zdrowia powinien o nie dbać, a skoro ten typu oddychania pomaga, to czemu się nie nauczyć? Każdego zachęcam do ćwiczeń oddechowych chociażby z powodów zdrowotnych. 

A czy aby dobrze śpiewać koniecznie musimy poświęcać długie godziny na naukę całościowego oddychania? Moim zdaniem nie. Dlaczego? Ponieważ do śpiewu nie potrzeba dużo powietrza i napychanie pełnej klatki piersiowej może tylko nam przeszkadzać. Kluczowe jest nabranie umiejętności gospodarowania pobranym powietrzem i odpowiednie jego dobieranie z uwzględnieniem tekstu i frazy, którą przychodzi nam zaśpiewać. Że do śpiewu nie potrzeba dużo powietrza można przekonać się samemu, wystarczy zrobić głęboki wydech i następnie zaśpiewać jakiś komfortowy dla nas dźwięk. Może nie potrwa długo, ale bez problemów powinno nam się udać go wydobyć. 

Zatem co jest istotne przy oddychaniu aby nie przeszkadzało w śpiewie? Skorzystam z określenia jakie umieściła w swojej książce „Polskie belcanto. Jak śpiewać dobrze” Katarzyna Zachwatowicz-Jasieńska. Na pytanie jak oddychać odpowiada ona  - „lekko, szybko i cicho”. Znaczenia wielkiego nie ma jak oddychamy pod warunkiem, że nie sapiemy przy wdechu, nie słychać szmeru przy wydechu (pomijam wykorzystanie sapania i szmeru jako elementów interpretacyjnych), podkreślamy tekst i melodię biorąc oddech w odpowiednim i przemyślanym momencie. W muzyce rockowej nie śpiewa się koloratur jak w operze, więc już samo to powoduje, że nie są stawiane ogromne wymagania w tym zakresie. Liczy się optymalne dobranie powietrza. Nie powinno być go ani za wiele ani za mało, bo w obu przypadkach mogą pojawić się kłopoty. Gdy będzie za dużo będziemy musieli z siebie wyrzucić jego nadmiar a gdy będzie za mało będziemy walczyć o dodatkowe. Oba przypadki nie służą śpiewaniu bo powodują niepotrzebne napięcia. 

Ile powietrza potrzeba do zaśpiewania danej frazy zależy od różnych czynników takich jak stopień jej skomplikowania, trudności wykonawczych, użytych słów jak również  budowy ciała śpiewającego. Kluczowe jest by siadając do utworu, który chcemy zaśpiewać zastanowić się, w których miejscach ma się pojawić oddech i jak długo i dużo chcemy na nim zaśpiewać. Można to zrobić bardzo skrupulatnie analizując utwór np: zaznaczając w tekście (w rocku raczej nie poświęcamy czasu na śpiewanie z nut, tylko korzystamy ze słuchu), miejsca w których ma pojawić się oddech, gdzie i jak długo ma trwać pauza, która jest przede wszystkim miejscem na odpoczynek po wysiłku. Można też metodą prób i błędów, „wkładać utwór w gardło”, po pewnym czasie oddechy dobiorą się same, bo szybko zauważymy, gdzie mamy kłopoty i wszystko zadzieje się intuicyjnie. Pierwsza metoda wymaga dyscypliny, jest bezpieczniejsza  bo przygotowujemy się do zaśpiewania utworu. Druga bardziej męczy ale również działa i ma w sobie więcej spontaniczności co też może być fajne czasem.

Tak jak wyżej napisałem oddech musi być szybki i cichy. Powietrze ma wpłynąć do płuc nie trzeba go ssać jak odkurzacz. Gdy nie potrzebujemy go dużo wystarczy, że otworzymy usta rozluźniając gardło a powietrze swobodnie wpadnie do płuc. Ważne jest aby pobierać powietrze przez usta. Oddychanie przez nos jest wykorzystywane, gdy śpimy czy gdy milczymy (gdy piszę oddycham przez nos). I niech tak zostanie, bo wciągając powietrze przez nos szybko, a tak musimy robić w czasie śpiewu, będziemy dość hałaśliwi a dodatkowo co ważniejsze, nie ma czasu na oddychanie przez nos, dynamika śpiewu na to nie pozwala. Jak ktoś chce to niech popróbuje.

Myślę, że poświęcanie ćwiczeniom oddechowym dużej ilości czasu na zajęciach śpiewu jest tegoż czasu stratą. Początkujący nie będzie się brał za koloratury czy dźwięki trwające 20 sekund, bo powinien myśleć o znacznie prostszych sprawach i raczej łatwych utworach. Powinien skupić się na tym by oddech był swobodny czyli niczym nieskrępowany a już na pewno nie powinien być skrępowany myślą o oddychaniu.

Kiedyś miałem przyjemność uczestniczyć w kursie prawidłowej emisji, mniejsza z tym gdzie i przez kogo był prowadzony. Duża część praktyczna szkolenia poświęcona była oddychaniu i jego niebagatelnemu wpływowi na śpiew.  Zajęcia były ciekawe, spędziliśmy wiele minut na obserwacji jak oddychać, sapaliśmy jak zziajane psy, leżeliśmy na podłodze z książką na brzuchu, ściskaliśmy się w pasie, obserwowaliśmy jak poruszają się ręce położone na klatce piersiowej etc. Niestety mimo najszczerszych chęci owego niebagatelnego wpływu na śpiew nie odnalazłem. Ponieważ bardzo chciałem oddychać prawidłowo, to ćwiczyłem, aż mi się w głowie kręciło. Gdy zauważyłem, że za bardzo się skupiam na oddechu, porzuciłem ćwiczenia. Oddychanie całościowe stosuję, gdy jestem zestresowany, chcę się uspokoić czy przeczyścić płuca, gdy biegam. W trakcie śpiewu nie poświęcam czasu na świadome myślenie o oddechu, robię to tylko gdy biorę się za nowy utwór, by wiedzieć jak zagospodarować powietrzem bez większego wysiłku.

Śpiewnie pozdrawiam. :)

niedziela, 10 marca 2013

O krtani


Zastanówmy się jak to z tą krtanią jest, co ona może nam wydrzymordom dać od siebie? Na początek tak dla przypomnienia, krtań to takie miejsce w naszym ciele, gdzie wiązadła głosowe sobie urzędują. Zatem z punktu widzenia śpiewaka bardzo ważna lokalizacja. U mężczyzn jej przednia część jest dość widoczna i nazywana bywa „Jabłkiem Adama” czyli mężczyzna nie powinien mieć problemów z zauważeniem jej istnienia. Kobieta świadomość krtani może wyczuć palcem, kładąc go na przedniej części szyi i przełknąć ślinę. Krtań w takich przypadkach podnosi się do góry i można wyczuć jej ruch. Jeśli ktoś ma zapędy anatomiczne i chce doczytać, to oczywiście na początek najlepiej zapoznać się z tym co twierdzi Wikipedia. Warto to zrobić, może nie tyle w celu błyszczenia wiedzą, co uświadomienia sobie złożoności tworu jakim jest krtań oraz poznać czynności, którym służy. 

Wracając do śpiewania, trzeba przyznać, że o tym jak krtań winna się zachowywać w czasie wydobywania przez nas dźwięków bardzo różnie się pisze. Jedni chcą ją mieć nisko - klasycy, inni mówią, że nie powinna się poruszać specjalnie ani w górę ani w dół - SLS a jeszcze inni uważają, że aby osiągnąć wyższe dźwięki krtań musi podnosić się do góry a jak bardzo, to zależy od tego co chcemy osiągnąć - CVT. I zdaje się, że wszyscy oni mają rację, bo pozycja krtani jest na tyle ważna, że po pierwsze pozwala w ogóle wydobyć odpowiedni dźwięk jak również nadać mu odpowiednią barwę. Przez odpowiednią barwę rozumiem ciemniejsze bądź jaśniejsze brzmienie głosu. Generalna zasada mówi, że im krtań wyżej tym barwa wydobywanego dźwięku jest jaśniejsza. Skąd to się bierze? Ano z prostej przyczyny przez podniesienie krtani do góry zawężamy trakt głosowy a co za tym idzie dźwięk musi przeciskać się przez mniejszą rurkę a jak powszechnie wiadomo wielka rura daje ciemniejsze brzmienie. Czyli do zapamiętania w uproszczeniu: krtań nisko barwa ciemna, krtań wysoko barwa jasna. Niestety przy takim uproszczeniu trzeba pamiętać o paru istotnych sprawach. Gdy krtań będzie za nisko to może pojawić się „tubowanie” czyli brzmienie jak przez tubę takie buczenie.  Nic ładnego. Dodatkowo z bardzo niską krtanią nie mamy zbyt dużych szans na wydobycie wysokich dźwięków. Wiedzą to również klasycy, którzy trzymając się niskiej krtani nie zalecają jej zbytniego obniżania. Często, szczególnie na początku drogi śpiewaczej krtań jest podnoszona do góry przy wyższych dźwiękach ale nie dzieje się to w celu rozjaśnienia dźwięku lecz na skutek niepotrzebnych napięć i braku umiejętności obniżania i podwyższania krtani. 

Zatem jak owe umiejętności nabyć? Napiszę z dwóch perspektyw, bo wydają mi się obie ciekawe. Pierwsza to perspektywa SLS. Jak wcześniej pisałem w SLS przyjmuje się założenia, że krtań powinna być względnie nieruchoma lub inaczej - jej ruchy powinny być minimalne. Myślę, że takie podejście wynika z ograniczonego zasobu dźwięków nauczanych w SLS oraz z faktu, że ta metoda oparta jest na klasycznym Bel Canto.  Twórca SLS - Seth Riggs proponuje dwa ćwiczenia, które uczą nas jak posługiwać się mięśniami odpowiadającymi za obniżenie i podwyższenie krtani. Ćwiczenia to proste śpiewanie arpeggio akordów, najczęściej durowych, z wykorzystaniem odpowiednio dobranych sylab: 

  • Ćwiczenie służące obniżeniu krtani wykonywane jest na na sylabie „ma” z dodatkiem lekko płaczliwego brzemienia - przykład ćwiczenia można znaleźć tu
  • Ćwiczenie służące podwyższeniu krtani wykonuje się na sylabie „ney” - przykład ćwiczenia można znaleźć tu.

Warto zapamiętać, że ćwiczenia służą wyrobieniu umiejętności świadomego obniżania i podwyższania krtani. Dobrze jest, przynajmniej na początku, kontrolować pozycję krtani przy tych ćwiczeniach. Kładziemy palec na przedniej części szyi, w miejscu gdzie owa krtań winna się znajdować w pozycji spoczynkowej i wykonując powyższe ćwiczeni kontrolujemy czy krtań nie unosi się zbyt mocno do góry lub nie pcha w dół.

CVT przyjmuje założenie, że im wyżej chcemy zaśpiewać tym bardziej krtań musi się podnieść. Jak bardzo unosimy krtań zależy od tego czy chcemy mieć barwę jasną czy ciemną. Samo manewrowanie krtanią może odbywać się oczywiście przy założeniu, że umiemy wydobyć prawidłowo dźwięk. Zmiana pozycji krtani w celu osiągnięcia jaśniejszej/ciemniejszej barwy, zarówno gdy jest ona wysoko jak i nisko jest nieznaczna.  Przy tym istotne jest parę warunków:

  • Pozycja krtani nie może negatywnie wpływać na wysokość dźwięku np: zbyt niska krtań może ograniczyć wydobycie wysokich dźwięków. 
  • Pozycja krtani nie może wpływać negatywnie na tryb w którym śpiewamy - przykładowo w Edge nie powinniśmy za bardzo obniżać krtani, powinniśmy w każdym trybie umieć zmieniać lekko pozycję krtani w celu zmiany barwy,
  • W trybach metalicznych (Overdrive i Edge) krtań nie powinna być za bardzo obniżona.

W celu uświadomienia sobie jak wygląda obniżona krtani można udawać ziewania czy wziąć głęboki oddechu obserwując siebie przy tym w lustrze.

Jak obniżona krtań brzmi można posłuchać oglądając np: kreskówki. Ja szczególnie lubiłem w dawnych czasach Misia Yogi - tu przykład jak brzmiał. Jeden z aktorów w programie Szymona Majewskiego naśladował Prezydenta Komorowskiego z jego „Ho, Ho, Ho” przykład tu. To również niska krtań.

W celu uświadomienia sobie jak wygląda podwyższona krtań można stanąć przed lustrem, przełknąć i  zatrzymać krtań, gdy jest wysoko. Ponieważ ruchy krtani związane są mocno z ruchem języka i podniebienia miękkiego, podwyższoną krtań można uzyskać przez wycofanie języka w stronę podniebienia miękkiego tak by przestrzeń między nimi była bardzo mała. Można również podnieść język tak by dotykał czubkiem podniebienia twardego, powinno również pomóc osiągnąć oczekiwany efekt.

A jak krtań podwyższona brzmi możemy usłyszeć naśladując mowę małego dziecka, naśladując kaczkę czy dźwięk samochodu Formuły 1. Zabawne ćwiczenia ale pozwalają na wyłapanie zachowania krtani przy różnych dźwiękach.

Na koniec proponuję obejrzeć prezentację na temat niskiej, neutralnej i wysokiej pozycji krtani. Szczerze to nie zgadzam się z autorem w paru aspektach, ale sama prezentacja jest dość ciekawa i może natchnąć kogoś do dalszych poszukiwań.

Śpiewnie pozdrawiam. :)

niedziela, 3 marca 2013

O błędach


Błędy popełniają wszyscy, oczywiście prócz tych, którzy nic nie robią. Wokaliści nawet ci z najwyższej półki również je popełniają. Jedni częściej inni rzadziej, jednym się zdarza przypadkowo, inni robią je świadomie a jeszcze inni znaleźli się na świeczniku zbyt wcześnie i “na żywo” pracują nad swoim muzycznymi umiejętnościami. Są błędy duże, które wszyscy wyłapują, są mniejsze, których uchwycenie wymaga, jak w przypadku niektórych błędów technicznych, dość dobrze rozciągniętego ucha oraz wiedzy i umiejętności śpiewaczej. Są błędy, które łatwo wytłumaczyć są też takie, których podstawową przyczynę zna jedynie wokalista. Jedne błędy akceptujemy z uśmiechem inne zaś doprowadzają nas do furii lub/i do natychmiastowego wyłączenia sprzętu grającego czy opuszczenia miejsca, w którym śpiewak się produkuje. Zapewne każdy z nas ma zestaw błędów wzbudzających niesmak i zastanowienie dlaczego wokalista sobie na owe błędy pozwala. Poniżej napiszę o paru, których moim zdaniem jako wokaliści dojrzali lub aspirujący do tego miana powinniśmy się wystrzegać.

Dość powszechnymi w muzyce popularnej są błędy techniczne. Zapewne dlatego, że duża część wokalistów zwykle nie brała formalnych lekcji i śpiewa tak jak chce oraz jak umie. Trzeba zaznaczyć, że aż tak dużo możliwości przykładowo dla rockowego wydrzypyska to raczej nie ma i do wszystkiego dochodzi się samemu metodą prób i błędów. Zatem jedni mają więcej talentu do techniki inni mniej i nadrabiają interpretacją często z korzyścią dla muzyki. Zwykle nie piętnujemy tych błędów o ile nie są to błędy intonacyjne czyli jeśli ktoś nie fałszuje niemiłosiernie, to można mu wiele wybaczyć. Z mojej perspektyw są błędy, które można wyeliminować dość prosto mając tego świadomość. Wymienię przykładowo następujące:

  • Podnoszenie głowy przy wysokich dźwiękach opuszczanie przy niskich. Niby nic wielkiego wizualnie ale powoduje, że ograniczamy sobie możliwość zaśpiewania zarówno wysokich jak i niskich dźwięków. Już dużo lepiej jest zrobić dokładnie na odwrót. Gdy mamy  zaśpiewać wysoki dźwięk możemy pochylić lekko głowę miast unosić mocno do góry i jeszcze, nie daj Panie Boże, stając na palcach. Oczywiście stosujemy to tylko wtedy, gdy zaśpiewanie dźwięku sprawia nam dużą trudność i tylko w czasie ćwiczeń. Występując raczej zachowujemy neutralną pozycję, chyba że kosztem techniki chcemy przekazać jakieś emocje, jednak pod warunkiem, że nie zawalimy za bardzo technicznie.
  • Napinanie mięśni szyi i wykrzywianie twarzy. Prócz czysto technicznej natury błędu, jest to po prostu mało estetyczne mimo to dość powszechne. Szczerze nie do końca dla mnie zrozumiałe szczególnie w przypadku wykrzywiania twarzy. Nie jest to potrzebne do zaśpiewania i może być oznaką męczenia się śpiewaka. Oczywiście takie nadmierne napinanie powoduje, że pojawiają się napięcia w okolicach wiązadeł głosowych  a co za tym idzie o problem z dobry wydobyciem już nietrudno. 
  • Wysuwanie szczęki. To podstawowy błąd, ale zdarza się nawet tym z topu. Szczęka ma się opuszczać i powodować, że otwiera się nasza paszcza a nie wysuwać do przodu i być powodem napięć. To akurat podstawowa zasada, którą warto zapamiętać i trzymać się mocno.

Wokaliści bywają dość ambitnymi ludźmi, którzy chcą śpiewać jak najlepiej. Często ta ich ambicja przejawia się w chęci śpiewania jak najwyżej i jak najgłośniej. Szczególnie dążenie do tego pierwszego jest dość powszechne. Dlatego zdarza się słyszeć  świetnego wokalistę, który koniecznie musi zaśpiewać na granicy swoich możliwości lub nawet powyżej. Może się uda. Gdy się nie udaje, to dźwięk brzmi brzydko a  często i fałszywie. Natura dała nam bardzo duży potencjał ale zadbała również o to by nas ograniczyć. Gdy, dajmy na to, mamy głos o skali barytonowej, to w moim odczuciu, wchodzenie w dźwięki nad którymi tenor musi popracować i włożyć w nie trochę wysiłku, mija się z celem. Czasem może to być fajny zabieg artystyczny kiedy potrzebny jest dramatyzm, ale często brzmi fatalnie, bo artysta miast skupiać się na interpretacji walczy o przetrwanie, czytaj wydobycie czystego i ładnie brzmiącego dźwięku. Powinniśmy znać swoje ograniczenia bo tak na prawdę to one budują naszą osobowość muzyczną.  

Kolejnym błędem, niezwykle powszechnym u wszystkich początkujących a także często zdarzającym się profesjonalistom, chociaż z innych powodów, jest niewłaściwy dobór repertuaru. Nie ma takiego wokalisty, który świetnie wypadnie w każdym utworze czy w każdej stylistyce. Szczególnie w kontekście stylistycznym może być problem, bo chociaż można sobie wyobrazić śpiewaka operowego, który bierze się za repertuar death metalowy to jednak śmiem twierdzić, że jeśli podołałby zadaniu, to byłby ewenementem. Zdarza się, że profesjonaliści biorą na warsztat utwory dalekie od ich repertuaru, kończy się to zwykle zmianą aranżacji, co publiczność traktuje jak profanację i obrzuca artystę niewybrednymi epitetami. Zatem lepiej ustalić sobie w jakiej stylistyce najlepiej się czujemy i w tym kierunku rozwijać, miast udowadniać wszystkim, że możemy zaśpiewać wszystko. Nie możemy.

Znam wielu muzyków, którzy hołdują myśleniu, że tekst w utworach jest zbędnym dodatkiem. Dlatego tekstowi nie poświęcają zbyt dużej uwagi, niestety. Wokaliści, prócz wyjątków śpiewających np. scatem zwykle śpiewają piosenki. Immanentną częścią piosenki jest tekst. Bywa, że przy użyciu niezbyt skomplikowanej melodii przekazywana jest znacząca i istotna dla autora myśl. Brak świadomości tego co autor chce przekazać zwykle skutkuje słabą interpretacją a co za tym idzie równie słabym przyjęciem przez publiczność. Oczywiście w muzyce rockowej tekst, mimo swojej wagi, nie jest aż tak istotny jak w piosence aktorskiej, gdzie aktor przede wszystkim skupia się na tekście, jednakże w rocku również ma znaczenie a często bywa nawet świetnie napisany. O ile nie jest się autorem tekstu, w takim przypadku doskonale się wie co się chce przekazać, to warto zadać sobie trochę trudu i zrozumieć tekst utworu zanim zacznie się go wykonywać. Pisząc o tekstach poruszę też dość kontrowersyjny temat, mianowicie śpiewanie w obcym języku. Prócz opery, gdzie libretto ma znaczenie ale techniczna jakość wykonania jest jeszcze bardziej ważna, dla mnie śpiewanie w obcym języku jest nie lada sztuką. Nie mam na myśli znajomości znaczenia słów, wymowy czy akcentu. Tego można się nauczyć. Jednakże o ile nie jest się dwujęzycznym, to trzeba lat obcowania z językiem by wychwycić jego niuanse i specyfikę. Obawiam się, że i to nie do końca pomoże. Nie mam często przyjemności słuchać obcokrajowców śpiewających w naszym pięknym języku, ale te utwory, które słyszałem zwykle doceniam za wysiłek włożony w nauczenie się. Trudno się skupić na interpretacji, bo nawet jeśli brzmią całkiem poprawnie językowo, to zawsze znajdzie się coś co wytrąca mnie ze skupienia i powoduje, że nie odbieram ich tak jak utworów śpiewanych przez Polaków. Zatem, per analogiam, zakładam że przykładowo Anglicy słuchając, o ile w ogóle to robią, Polaków śpiewających w ich języku, są w podobnej sytuacji jak ja, z tym że oni zapewne już się przyzwyczaili i mają większy margines akceptowalności. Początkującym śpiewakom proponuję śpiewać w ojczystym języku z jednego względu. Śpiewanie w obcym języku powoduje ukrywanie błędów a dodatkowo większość słuchaczy dla których język nie jest ojczysty, nawet jeśli potrafią się nim posługiwać, nie wychwyci błędów i dostaniemy błędną informację na temat śpiewania. Co oczywiście może stopować w rozwoju. 

Rock to muzyka emocji, energii czasem nawet mocno egzaltowanej. Rock to nie muzyka wokalisty stojącego jak na szkolnym apelu, kurczowo trzymającego mikrofon. Ciało musi pracować, oddawać uczucia zapisane w tekście, wciągać publiczność w sztukę, wokalista ma być na scenie widoczny i to najlepiej aby poruszał się po niej i zapewniał odpowiednią do muzyki dynamikę. Stojący jak kołek, wystraszony śpiewak jest nieautentyczny i nie pociągnie publiczności za sobą. Są szaleńcy, którzy chodzą po zestawach głośnikowych, skaczą w tłum ale nie zawsze to dobrze się kończy, więc warto być ostrożnym aby nie przeholować. Jednak mowa ciała jest bardzo ważna, ma być oczywiście naturalna i prawdziwa, to nie pop więc nie ma potrzeby opracowania złożonej choreografii, chociaż widziałem dobre rockowe koncerty, na których cały zespół potrafił zagrać świetnie również swoimi ciałami, przekazując że się dobrze bawi. Taki prosty, chociaż wymagający ufryzowania i mocnych mięśni szyi i barków, zabieg jak headbanging jest znacząco lepszy niż stanie jak słup soli. Ba, w muzyce heavy jest nawet koniecznością. 

Również dość istotnym czynnikiem jest utrzymywanie dobrego kontaktu wzrokowego z publicznością. Brak kontaktu wzrokowego, może być oznaką nieszczerości i powoduje dyskomfort u osoby z którą się komunikujemy. Czasem przez światła padające na scenę jest to utrudnione, bo oślepiają i trudno zobaczyć kogokolwiek, wtedy warto wyobrazić sobie odbiorcę i wpatrywać się w jakiś punkt na widowni, od czasu do czasu go zmieniając. Duża część uczestników koncertu, będzie myślała, że patrzymy na nich. A jak jeszcze będziemy się uśmiechać, to odbiór będzie znacznie lepszy. 

Kolejną rzeczą jakiej wokalista nie powinien robić jest śpiewanie z zamkniętymi oczyma. Nie dość, że może to być odebrane jako przejaw obawy czy niepewności, to również bywa traktowane jak odizolowanie od publiczności a co za tym idzie, śpiewanie dla siebie. Skoro wokalista śpiewa dla siebie, to niech sobie śpiewa, jako słuchacz zajmę się czymś innym. 

Wspomnę również o aroganckim nastawieniu do publiczności typu „przyszliście na koncert, to się bawcie”. Jeśli publika się nie bawi to nie jest to wina publiki, to wina wykonawcy i trzeb to sobie mocno wbić do głowy. Stwierdzenie typu „kiepsko się bawicie” świadczy o wykonawcy a nie o słuchaczach.

Ostatnim błędem, o którym napiszę jest brak zadbania o wygląd czy używając obco brzmiącego słowa image. Scena rządzi się swoimi prawami. Można być ubranym luźno ale musi być w stroju coś co podkreśla muzykę lub jest charakterystyczne dla zespołu czy wokalisty. W rocku to bardzo istotne. Rzadko kiedy taki „normalnie” wyglądający wokalista przemówi do publiczności, tym bardzie gdy przed chwilą widzieliśmy jak w takim samym stroju przybył na koncert. Czasem normalnie wyglądający, wygląda po prostu źle i tylko odpowiedni dobór ubioru, makijaż czy inne ekstrawaganckie działania powodują, że przestaje być zwykłym gościem z ulicy a staje się „kimś znaczącym” na scenie. Na koncercie kluczowym zmysłem jest słuch ale wzrok jest naszym dominującym i nie można o tym zapomnieć. Lekko łysiejący facet z brzuszkiem, w koszulce z supermarketu nie robi wrażenia, bo takich się widzi pełno. Na koncertach chciałoby się zobaczyć coś innego, coś zaskakującego i interesującego. Dodatkowo można też strojem nadać większej wartości muzyce czy nawet ją sprzedać. Zatem kreatywność w tym aspekcie również jest bardzo ważna.

Zapewne lista błędów jest znacząca. Powyższych moim zdaniem można łatwo uniknąć a unikając sprawić, że to co oferujemy odbiorcy ma większą wartość.

Śpiewnie pozdrawiam. :)