czwartek, 30 maja 2013

Z cyklu - „Myśli mam różne"

Spotkania ze śpiewnikiem

Ostatnio postanowiłem odświeżyć "repertuar ogniskowy", bo wydzieranie się w rockowym zespole, choć dające ogromną przyjemność, nie jest bardzo bliskie prostemu śpiewaniu, a takiego zachciało mi się dotknąć.  Wziąłem śpiewnik, którym nieskutecznie swego czasu próbowano mnie zmusić do śpiewania na jednym z przyjemniejszych wyjazdów wakacyjnych. Obszerna księga, bezwstydnie zwąca się „Wielki śpiewnik polski”, 450 utworów, lekko podstarzała, bo wydana lat temu blisko dziesięć, zawiera teksty i akordy gitarowe. Jak w sam raz na grillowe szaleństwo. Naturalnie nauczenie się jej zawartości jest poza moim progiem postrzegania i najmniejszego zamiaru uczyć się nie mam. Pewnie takie księgi powstały dla typów mi podobnych, którzy miast wbijać do głowy utwory, wolą przerzucać kartki. Moja żona zapamiętuje utwór po kilku przesłuchaniach, mi trzeba wielu, wielu powtórzeń. No cóż taka natura. Zwykle, gdy śpiewnik chwytam w ręce, zaczynam od wstrząsających mną pieśni wojennych. Lubię je ze względu na nostalgiczny, melancholijny nastrój i bliską mi słowiańską duszę. W sumie mało to ważne, po prostu lubię czasem pośpiewać „O mój rozmarynie”.  Tym razem jednak postanowiłem oddać się rockowej stronie śpiewnika. Przeglądając utwory Perfectu, Lady Pank, Dżemu, Hey, Kobranocki, Republiki, T. Love, Wilków, Budki Suflera, Oddziału Zamkniętego i jeszcze innych artystów wpadłem we wspomnieniowy nastrój. Pamiętam, gdym bardzo młodym człowiekiem był,  nie było aż takiego wyboru kanałów jak dziś, zarówno w telewizji jak i w radiu. Dwa kanały telewizyjne, bodaj cztery radiowe. Niezwykle mało w porównaniu do czasów obecnych. Oczywiście nie było również dostępu do muzyki w formie bitowej, bo komputery niezbędne do jej obróbki zapewne wielkością przerosłyby standardowy metraż mieszkanie w owych czasach, a na pewno większe były od telewizora o wdzięcznej nazwie Rubin. O komputerach domowych jeszcze nie mieliśmy szans marzyć. Internet dopiero rozpościerał skrzydła za wielką wodą, a o jego formie, znanej nam dzisiaj, jeszcze nikt nie myślał. I co z tego? Muzyki było więcej dla moich uszu. Zadziwiające. Przede wszystkim muzyki tworzonej przez polskich wykonawców. Pamiętam jak śpiewaliśmy utwory wymienionych wcześniej artystów. Znaliśmy prawie każdy tekst na pamięć, często bez zrozumienia treści, ale nie o to chodziło, by aluzje pojmować. Łatwo się zapamiętywało, a muzyka prosta i przyjemna była do śpiewania.  Chociaż jak słucham starych nagrań Budki czy Perfectu, to nie jest to takie banalnie proste. Proste nie znaczy prostackie, była i treść i forma. Wiele utworów zapewne obroniłoby się nawet, gdyby nagrane były w czasach obecnych. Szczerze mówiąc, to nie wiem czy w tej muzyce było coś specyficznego czy raczej przemawia przeze mnie nostalgia za minionymi latami. Faktem jest, że nadal słucham z przyjemnością tych nagrań i nadal muzycznie mnie interesują. Śledzę również co dzieje się w polskiej muzyce obecnie.  Z mniejszymi emocjami niż w latach dziecięcych, ale ciągle z podobną ciekawością. Ta ciekawość skłoniła mnie do zadania pytania osobie bardziej kompetentnej z racji wieku. Zapytałem mojego dwunastoletniego syna, jakiej polskiej muzyki słuchają w jego szkole. Oto odpowiedź jaką otrzymałem - „Tato, teraz się nie słucha polskiej muzyki”. Nie mam nic przeciwko muzyce z innych krajów i na miły Bóg wolałbym już na festiwalu polskiej piosenki w Oplu usłyszeć Opeth grający Mazurek Dąbrowskiego, niż po raz kolejny Marylę Rodowicz, ale zmroziło mnie to stwierdzenie młodszego. Z dwóch powodów. Jeden osobisty, bo chyba poniosłem klęskę wychowawczą, z którą będę musiał jakoś sobie poradzić. Ale myślę, że to możliwe do wykonania, wszak muzyki w domu dużo, więc edukację młodszego da się wzmocnić. Drugi powód, to niestety świadomość, że nie bardzo wiem, co prócz staroci, które dla uszu dwunastolatka mogą brzmieć archaicznie, mam mu podsuwać. Zdaje się, że ta słabość edukacyjna nie leży tylko w moim zaniedbaniu, ale również w tym, że polskiej muzyki takiej naturalnej, prostej jest bardzo mało w mediach. I już sam nie wiem czy to wina mediów czy to wina artystów, którzy coraz częściej nagrywają w angielskim. Ma to zapewne pozytywne aspekty, bo dzięki temu lepiej jako naród mówimy po angielsku. Ja jednak wolałbym, aby nawet, gdy nie bardzo umiemy jako nacja tworzyć własną muzykę, to chociaż, aby tekst do tego co kopiujemy był nasz. Chociaż tekst. Ostatnio rodzinnie słuchaliśmy najnowszych dokonań Braci Cugowskich oraz nowej płyty IRA (nie wiem jak to odmienić, przecież nie napiszę IRY…). Muzycznie wtórne ale chociaż tekstów można posłuchać. Jedną obserwacją się podzielę. Te same utwory nagrane w języku angielskim przegrywają z kretesem, w porównaniu z wersją w języku polskim. Świetny utwór „Mój Bóg” po polsku brzmi rewelacyjnie, po angielsku bardzo przeciętnie. IRA to dobry przykład zespołu, który robi fajną, prostą rockową muzykę i śpiewa po polsku. Trzeba popracować nad tym, by mój syn, gdy dobiegnie wieku refleksyjnego, brał śpiewnik i śpiewał utwory tejże kapeli. A ja sobie tym czasem zagram „Pepe wróć” Perfectu. To taki nostalgiczny utwór.

Śpiewnie pozdrawiam. :)

8 komentarzy:

  1. Ciekawy artykuł. Co do języka angielskiego - Myślę, że to uniwersalny język muzyki. Ciężko byłoby zrobić światową, podkreślam, światową karierę śpiewając po Polsku, Rosyjsku, Niemiecku etc. Oczywiście wyjątek potwierdza regułę - np. Alizee z piosenkami śpiewanymi po Francusku dała radę i jakąś większą-mniejszą karierę na świecie zrobiła. Jeśli ktoś jest jeszcze wielkim, nieodkrytym artystą to żeby trafić swoim przekazem w muzyce do jak największej liczby ludzi, to musi śpiewać po Angielsku. Kiedyś sobie nawet pomyślałem, że Czesław Niemen mógłby być artystą znanym na całym świecie gdyby tylko śpiewał po Angielsku. Cóż, Polacy tworzą historię Polski, Hiszpanie - Hiszpanii itd. Niektóre rzeczy pozostaną jakie są.
    W ogóle uważam, że piosenka śpiewana w danym języku musi zostać śpiewana w swojej oryginalnej formie. Ciężko byłoby tłumaczyć słowa oddając tym samym momenty w utworze, które de facto są tworzone przez samogłoski, a zmiana słowa to najczęściej zmiana samogłoski.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś była łacina, był francuski, był włoski teraz jest angielski, bo Ameryka ma przewagę. Co będzie za x lat, tego nie wiemy. Dla mnie rosyjski jest przepięknym językiem, pieśni rosyjskie brzmią świetnie, ale ten język nie ma takiej popularności jak angielski. Na podstawie popularności nie wyciągałbym, aż tak daleko idącego wniosku dotyczącego uniwersalności. Dla mnie uniwersalnym językiem jest polski, bo to mój język. :) Angielski jest popularny na międzynarodowych rynkach i tyle. Angielskim włada ogrom ludzkości (http://pl.wikipedia.org/wiki/Najczęściej_używane_języki_świata). Nie ma o czym rozmawiać, efekt skali. Z tym nasz język nie wygra. A Niemen nagrał kilka płyt w języku angielskim np:. (http://pl.wikipedia.org/wiki/Strange_Is_This_World). Przy tym Niemen miał gdzieś mainstream. Robił swoje i szacunek dla niego za to. Może dlatego nagrania w języku angielskim nie pomogły. I dobrze, bo pamiętamy go z tych pięknych utworów śpiewanych w naszym języku.

    Oryginalna forma utworu nie musi być zawsze zachowana. Przykładowo utwór "I surrender" śpiewany przez Celine Dion i Edytę Górniak. Obie wersje są super. :) Kwestia aranżacji, ale ja i tak wolę polską wersję. Ale już Gethsemane z Jesus Christ Super star, brzmi w oryginale o niebo lepiej niż nasze polskie wykonania. :) Różnie to bywa. Dla mnie jako Polaka, przekaz artystyczny ma sens w języku polskim. Nie mam nic przeciwko śpiewaniu w obcym języku, w operze to wręcz konieczność, ale ja osobiście lubię polski język i sztukę w nim tworzoną preferuję. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, że pytanie trochę nie na temat tego postu... Próbowałam ćwiczyć to przesterowanie i z tych pierwszych ćwiczeń wszystko mi wychodzi tak jak powinno, ale jak już próbuję zaśpiewać neutralem z przesterem to nie ma chrypy tylko wychodzi taki dźwięk jakbym śpiewała curbingiem, ale zaciskała gardło. To normalne na początku? :)
    I w ogóle nie na temat. Co zrobić, żeby dźwięki w head voice były bardziej podobne do tych w chest voice? Bo robiłam te ćwiczenia SLS i wszystko się znacznie poprawiło, ale wciąż jakoś ten head voice jest taki hmm... płytki? nie wiem jak to opisać, ale co zrobić żeby brzmiał bardziej jak chest voice?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przester wymaga czasu. Jak wychodzi Ci dobrze w jednym trybie, to obserwuj jaka jest różnica w ustawieniach aparatu głosowego w neutralu, Neutral normalnie jakoś nie potrzebuje uniesienia krtani, więc może gdy dodajesz przester zapominasz o tym, że krtań ma być wysoko. Prześlij mi nagranie na priv, to będzie lepiej wykumać, co idzie nie tak.

    Nie używam pojęć head voice i chest voice, bo wielu ludzi rozumie je bardzo różnie. Ale zakładając, że head to u Ciebie górki, to aby zabrzmiało tak jak w dołach, to musisz lekko przyciemniać głos na górze i rozjaśniać na dole, tak by wyrównać barwę na całej długości. Tu też podeślij nagranie na priv :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, naprawdę nie mogę przesłać teraz nagrania z kilku powodów... :( No, ale wychodzi coraz lepiej, więc może jakoś sama sobie poradzę. Z przyciemnianiem na górze też się staram.
      W każdym razie dziękuję za poświęcony czas :)

      Usuń
  5. Ostatnio również naszło mnie kilka refleksji odnośnie śpiewania w języku polskim i również coraz bardziej skłaniam się ku temu, jednak trudno mi znaleźć jakiś repertuar, zwłaszcza, że jestem kobietą, a w Polsce chyba na scenie jest przewaga mężczyzn :)

    Jeżeli chodzi o polską muzykę, jakiej słuchają młodzi: dwanaście lat to taki wiek, w którym słucha się tego, czego słuchają rówieśnicy. To taki wiek, w którym wielu utworów się nie zrozumie, więc człowiek słucha tego, co jest w radiu, mimo że nie zawsze jest to mądry repertuar.

    Moi znajomi w wieku 16-19 lat z polskich wykonawców słuchają Comy, Myslowitz, Kultu, Elektrycznych Gitar, Dżemu (to przede wszystkim, chyba najbardziej popularny zespół wśród moich znajomych), Hey, Lady Pank, Wilków... W moim mieście jest taki projekt od czasu do czasu organizowany, nazywa się "Rynek Muzyczny": ludzie przychodzą na rynek z instrumentami lub bez, z tekstami piosenek i śpiewają. Co ciekawe, przeważa polski repertuar, angielskich utworów jest niewiele.

    Nie wiem, czy któryś z wymienionych przeze mnie zespołów przypadnie do gustu dwunastolatkowi, ale może jakieś pojedyncze utwory, kto wie.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. W rocku było fajnych głosów trochę, oczywiście zależy co się lubi. Kaśka Nosowska, Agnieszka Chylińska czy Małgosia Ostrowska. Oczywiście kobiety preferują lżejsze granie, może dlatego jest ich mniej.

    Mam nadzieję, że mój młody w takim wieku też będzie słuchał fajnej muzyki, bo to co wymieniłaś to fajne polskie granie :) Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  7. 56 year-old Graphic Designer Arri Ruddiman, hailing from Val Caron enjoys watching movies like Americano and Magic. Took a trip to Uvs Nuur Basin and drives a Pathfinder. fantastyczna tresc

    OdpowiedzUsuń