niedziela, 27 stycznia 2013

O takim paskudztwie....


Dzisiaj będzie o czymś innym niż tylko darcie pyska w emocjonalnym uniesieniu. Dzisiaj będzie o czymś tak nieprzyjemnym i odrzucającym, że wstręt bierze by składać litery w ów wyraz. Słowo na myśl, o którym u większości chcących być artystami budzi się sprzeciw i bunt. Dzisiaj będzie o dyscyplinie. Tak! Dyscyplinie! Ta wydawać się może, że ze sztuką wiele wspólnego nie ma i raczej kojarzy się z kawałkiem skóry zakończonym metalem. Zapewne niejeden poczuł siłę owej skóry, gdy wzburzony rodziciel nie znajdując argumentów o wystarczającej wadze, dochodził świadomie bądź w amoku do wniosku, że miejsce gdzie plecy łączą się z dolnymi odnóżami należy zabarwić na jeden z kolorów naszej flagi narodowej. Zatem dzisiaj o dyscyplinie i jej związkach ze sztuką rockowego darcia gardła.

Na potrzeby tego wpisu, nie wchodząc w zawiłości etymologii i nie przejmując się słownikowymi definicjami, przez dyscyplinę rozumiał będę konsekwentny i pozbawiony chaosu proces zmierzający do ciągłego rozwoju. W naszym przypadku do rozwój wokalnego.

Aby się rozwijać trzeba się uczyć. Nie ma w tym niczego odkrywczego. Dobrze byłoby się uczyć np. przez osmozę, ale przynajmniej w moim przypadku to jakoś nie wychodzi. Są tacy, którzy ze względu na swój stan umysłowy potrafią przyswajać różne rzeczy w sposób daleki od normalności. Kto widział film z Dustinem Hoffmanem – Rain Man, zapewne pamięta jakie zdolności posiadał Raymond Babbitt. Kto filmu nie widział zachęcam, bo wart poświęcenia czasu. Współczesna nauka osobników podobnych Raymondowi nazwała Sawantami. Niestety posiadanie tak nieprzeciętnych zdolności nie odbywa się bez kosztów, osobiście nie sądzę by były warte zysku. Zatem jeśli nie jesteśmy Sawantami, musimy wylewać pot, łzy a czasem i krwi ulać trochę, by mozolnie wdrapywać się na wyższy poziom rozwoju.

Ponoć na początku był chaos a później Bóg stworzy świat. Wydaje się zatem, że wszechmocny postawił sobie cel by coś z chaosu wyłoniło się ciekawego. My też zaczynając się uczyć lub naukę kontynuując, za przykładem boskim, cel musimy mieć. A cel konstrukcję konkretną powinien mieć, bo jakby tak był źle postawiony, to tylko problem powstaje. Czasem nawet nierozwiązywalny. Gdyby wszechmocny postanowił stworzyć kamień, którego nie mógłby podnieść, to mamy paradoks i miast pięknego świata mielibyśmy ciągłe myślenie jak paradoks rozwiązać. Zatem wszechmocny był na tyle przewidujący, że wymyślił sobie odpowiedni cel. My też tacy musimy być a przynajmniej starać się do doskonałości dążyć. Cel, aby odpowiedni był musi mieć pewne cechy. A to znaczy, że być powinien:
  1. Prosty – czyli dobrze zdefiniowany, konkretny i zrozumiały
  2. Mierzalny – czyli da się go zmierzyć by mieć dowód realizacji
  3. Realistyczny – czyli taki, który da się zrealizować
  4. Istotny – czyli musi być wyzwaniem
  5. Dobrze określony w czasie – czyli posiadać dobre ramy czasowe.

W anglojęzycznej nomenklaturze używa się akronimu S.M.A.R.T. Jeśli ktoś chce zgłębić temat definiowania celów odsyłam do Wikipedii.

Dobrze zdefiniowany cel, to tak naprawdę duża część sukcesu. Jeśli postawimy sobie cel, że w następnym losowaniu Lotto trafimy szóstkę, to od razu widać, że nie jest to dobry cel. Przede wszystkim nie jest realistyczny, bo element losowości powoduje, że de facto nie mamy wpływu na to czy zostanie zrealizowany czy nie. Więc zawsze warto się dobrze zastanowić czy to co chcemy osiągnąć rzeczywiście tym jest. Cel jest niezbędny, by proces uczenia miał znamiona pozbawionego chaosu. A jak już wspomniałem o procesie uczenia, to napiszę również, że może on być podzielony na następujące po sobie cztery etapy:
  1. Nieświadoma niekompetencja czyli nie zdajemy sobie sprawy z faktu, że czegoś nie umiemy. Ile razy nam się wydawało, że jakieś zadanie jest bardzo proste nim uświadomiliśmy sobie, że tylko nam się wydaje.
  2. Świadoma niekompetencja czyli teraz już wiemy, że nie umiemy. Spróbowaliśmy wykonać to proste zadanie a tu klops.
  3. Świadoma kompetencja czyli aby coś wykonać musimy o tym myśleć i korzystać z konkretnej procedury. Przykładem może być zmiana biegów w samochodzie (to dla tych co samochód prowadzić potrafią). Na początku musieliśmy wiedzieć, że trzeba nacisnąć pedał sprzęgła, później przesunąć dźwignię zmiany biegów w konkretną pozycje i zwolnić pedał sprzęgła w odpowiednim momencie. Czyli posiadanie tej wiedzy i świadome kierowanie się nią w czasie jazdy samochodem nazywamy świadomą kompetencję.
  4. Nieświadoma kompetencja czyli ten błogi stan, w którym umiejętności mamy już takie, że wykonywanie odbywa się na poziomie podświadomym, nie musimy już myśleć jak coś zrobić. Tak jest właśnie u kierowcy po zdobyciu odpowiedniego doświadczenia. Nie myślimy, że teraz trzeba nacisnąć sprzęgło i przesunąć dźwignię zmiany biegów. Robimy to bez udziału świadomości. Nie ma czasu na zastanawianie. 

Zatem aby się czegoś nauczyć musimy na początku wyjść ze stanu, gdy nie mamy nawet świadomości, że nie umiemy i następnie uświadomić sobie, że nie umiemy. Gdy już jesteśmy świadomi braku umiejętności możemy przejść do konkretów czyli znaleźć sposób na naukę. Poniżej proponuję proste reguły, które mogą pomóc i powodują, że w sposób pozbawiony chaosu konsekwentnie rozwijamy kompetencje.
  1. Jak napisałem z chaosu wyjściem może być postawienie sobie sensownego i dobrze zdefiniowanego celu (tak jak wszechmocny, gdy przyszło mu świat stwarzać). Więc w pierwszym kroku ustalamy cel i budujemy w sobie przekonanie, że chcemy go osiągnąć. Musimy być pewni, że jest to właśnie to co chcemy robić. Dobrze jest określić jeden główny cel i poszczególne mniejsze cel, które doprowadzą do sukcesu. Przykładowo jeśli celem jest nauka piosenki, to można podzielić go na dwa mniejsze: opanowanie tekstu oraz opanowanie melodii. Każdy z tych mniejszych również można podzielić na mniejsze. Będzie łatwiej i nie zrezygnujemy, gdy popełnimy błąd stawiając sobie zbyt ambitny cel.
  2. Piszemy plan działania, który określa co nam jest potrzebne oraz w jaki sposób będziemy cel realizować. Posiadanie planu pozwala nam działać w sposób uporządkowany i jest wskazówką do postępowania. Dobrze jest umieścić plan na widocznym miejscu, tak byśmy zawsze mogli nań patrzeć. Szczególnie przydaje się to, gdy z jakiegoś powodu nie mogliśmy go zrealizować. Wstyd przed samym sobą albo i przed innymi, którzy nasz plan widzieli, bywa bardzo bolesny. Piszemy oznacza piszemy a nie trzymamy w głowie. Wzrok jest głównym zmysłem i zobaczenie planu ułatwi jego realizację.
  3. Sprawdzamy jakie zrobiliśmy postępy, gdzie popełnialiśmy błędy i jakie wnioski możemy wyciągnąć na przyszłość. Zapisujemy to co zrobiliśmy! Notowanie pomaga nie zapomnieć błędów a to jest ważne, bo można ich uniknąć w przyszłości. 
  4. Okresowo powtarzamy to czego się nauczyliśmy a co jest nam potrzebne. Powtórki powodują, że to co zapamiętaliśmy trafia do pamięci długoterminowej i utrwala się na wieki. Powtarzamy tylko to co jest nam potrzebne w dłuższym czasie, bo nie ma co sobie głowy zaśmiecać.
  5. Pracujemy tylko nad tym czego nie umiemy. Wykonywanie tego co znamy sprawia nam przyjemność, ale nie powoduje, że się rozwijamy. 
  6. Nim postawimy sobie następny cel i zaczniemy go realizować, musimy sprawdzić czy mamy wewnętrzne przekonanie i zewnętrzne wskaźniki, że to co osiągnęliśmy jest tym czego pożądaliśmy. Przykładowo jeśli celem było nauczenie się nowego utworu to dobrze się nagrać, odsłuchać i dać do posłuchania najbliższym. Musimy mieć pewność, że cel został zrealizowany.

Powyższe kroki są proste i łatwe do wykonania, wymagają jednak pamiętania, że:
  • Szczyty zdobywa się małymi krokami bez pośpiechu i nie ma drogi na skróty. A jeśli nawet jakaś kusi, to koszt nią pójścia najczęściej przewyższa osiągany zysk.

  • Jeśli zdecydowaliśmy się korzystać z powyższych reguł (lub innych) to z nich konsekwentnie korzystamy i przede wszystkim nie oszukujemy samych siebie. To właśnie buduje dyscyplinę (fuj!) i powoduje, że możemy się rozwijać. 



Śpiewnie pozdrawiam. :)


1 komentarz:

  1. Cel już obrany, to teraz bierzemy się do roboty :)
    Krzysztof

    OdpowiedzUsuń