poniedziałek, 13 lutego 2012

Quo vadis?

Po przydługiej przerwie, trochę o innych sprawach niż tylko śpiewanie. Napiszę o rozwijaniu się, ale nie z perspektywy wokalnych ćwiczeń techniczny, lecz bardziej ogólnie. Dlaczego jest to moim zdaniem przydatne przy śpiewaniu? Dlatego, że często uczący się śpiewać poszukują drogi na skróty, zestawu ćwiczeń, który przybliżyłby ich do szybkiego osiągnięcia szczytu umiejętności wokalnych. Ośmielę się twierdzić, że takie zestawy są dobre dla ich twórców, bo pomagają zarobić całkiem zgrabne pieniądze. Dopóki klient jest zadowolony i uważa, że było warto, obie strony odnoszą korzyść. Jednakże pełen obaw jestem czy takich klientów wielu jest. Miast stawiać na poszukiwanie panaceum lepiej przemyśleć co boli i dobrać odpowiednie lekarstwo. Takim lekarstwem dla chcących się rozwijać w pierwszym kroku powinno być odpowiednie podejście do pracy nad sobą. Mając dobrze postawione cele można dobrać adekwatne narzędzia a to już pierwszy krok by się rozwinąć. Zatem o co chodzi z tym rozwijaniem? Poniżej napisałem krótki algorytm, z którego korzystam:

1. Ustalam cel i buduję w sobie przekonanie, że to jest to, co chcę osiągnąć. Przekonanie można zbudować np. wizualizując. Warto widzieć siebie na scenie przed milionem fanów, bo to przyjemne i trzeba to robić, aby kiedyś tak się stało. Jednak na początku lepiej nie stawiać sobie celu, że w ciągu 3 lat u stóp mych świata legnie pół. Lepiej stosować metodę małych kroków i widzieć jak te kroki stawiamy.

2. Co oznacza właściwie dobrany cel? Oznacza to, że jest : określony, mierzalny, możliwy do osiągnięcia, realny i dobrze umiejscowiony w czasie. (eng. SMART). W Internecie można znaleźć bardzo dużo informacji jak postawić cel z wykorzystaniem metody SMART. Dla chcących się nauczyć zostawiam to jako ćwiczenie domowe. Warto spędzić parę godzin zastanawiając się nad precyzyjnym określeniem celów. Stawianie celów typu: w następnym losowaniu trafię szóstkę, jest tylko krokiem do frustracji.

3. Sprawdzam, jakie zrobiłem postępy, gdzie popełniłem błędy i jakie wnioski mogę wyciągnąć na przyszłość. Trzeba mierzyć to co się robi, bez pomiaru nie ma zarządzanie a rozwijając się zarządzamy sobą. W śpiewaniu, obserwacja samego siebie daje najwięcej korzyści. Nauczyciel słyszy brzydki dźwięk, uczeń może poczuć co zrobił nie tak i poprawić, bo głos to instrument bezpośrednio i nierozerwalnie związany z jego właścicielem.

4. Zapisuję to, co zrobiłem! Jest coś takiego w zapisywaniu, że mobilizuje. Ja przykładowo, gdy coś zapiszę to realizuję, bo mi wstyd przed samym sobą, gdy nie zrobię. To boli. Przy tym gdy zapisuję to pamiętam. Szczegóły zacierają się szybko, więc warto zapisywać.

5. Okresowo powtarzam to, czego się nauczyłem a co jest mi potrzebne. Trzymam porządek w pamięci. Powtórka to narzędzie utrwalające. Pamięć lubi być utrwalana.

6. Pracuję tylko nad tymi rzeczami, których nie umiem. Te, które znam sprawiają mi przyjemność, ale nie powodują, że się rozwijam. To wymaga dużej samoświadomości i dyscypliny. To co umiemy przychodzi nam łatwo, ale tylko wyjście ze strefy komfortu rozwija, więc trzeba się przełamywać.

7. Nim zacznę realizować następny cel sprawdzam czy mam wewnętrzne przekonanie i zewnętrzne wskaźniki, że to, co osiągnąłem jest tym, czego pożądałem. Pomiar, pomiar, pomiar. W przypadku śpiewania najlepiej jest na początku drogi nagrywać siebie. Po czasie można posłuchać i ze stanem bieżącym. Ucho wychwyci. Najlepiej, gdy nie jest to nasze ucho. Dobry krytyk czyli taki, który umie przyłożyć i pogłaskać może bardzo pomóc. Jeśli założyliśmy, że w ciągu pół roku rozszerzymy skalę w górę o półtonu, to jest mierzalne. Dla ścisłości dodam, że taki cel dla początkującego może być banalnie prosty, a dla zaawansowanego prawie niemożliwy do realizacji, więc ostrożnie z takimi celami.

8. Szczyty zdobywa się małymi krokami bez pośpiechu. Nie ma drogi na skróty. To było na początku już napisane, ale warto przypomnieć. Dlatego lepiej powiedzieć sobie, że z idziemy z E do F niż z E do C.

9. Korzystam z powyższych reguł. Nie oszukuję siebie. To najważniejsze. Samodyscyplina to umiejętność ruszenia własnego tyłka, wtedy gdy się najbardziej nie chce.

Jak widać i o czym można się przekonać, nie są to trudne rzeczy. Zatem po przeczytaniu najlepiej idź w spokojne miejsce z kartką papieru i napisz nad czym chcesz pracować. Niczego nie gwarantuję. W moim przypadku to działa i rozpiera mnie radość, gdy widzę, że się rozwinąłem. Życzę by odpowiedź na tytułowe pytanie był równie prosta jak ono samo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz