piątek, 29 maja 2015

Prawdziwy głos?


Posłuchałem ostatnio krótkiego fragmentu wywiadu z członkami zespołu Deep Purple. Ian Gillan, frontman, zawsze był jednym z moich ulubionych wokalistów, stąd też moje ciągłe zainteresowanie ich działalnością. Gitarzysta Steve Morse, notabene jeden z ciekawszych gitarzystów rockowych swojego pokolenia, wypowiada się o dzisiejszej muzyce w następujący sposób:


Steve podkreśla, że w obecnych czasach, nagrany głos korygowany jest pod kątem czystości. Cóż powiedzieć, taka jest rzeczywistość. Korekcja intonacji jest konieczna, bo często wokaliści rozpoczynając swoją karierę, nie mają jeszcze na tyle umiejętności, by świetnie sobie radzić z materiałem muzycznym, bywa że bardzo trudnym. Szybciej i łatwiej jest dokonać korekcji niż czekać, aż wokalista nabierze stosownych umiejętności. Rynek muzyczny wymaga ciągłej zmiany i nowości, a talent rodzi się raz na jakąś tam liczbę przypadków, dość że nie aż tak często, by móc przebierać. Przy tym ludzki głos, to nie jest sztuczny instrument. Jego praca zależy nie tylko od umiejętności jakie posiada wokalista, ale również od szeregu niezależnych od śpiewaka elementów. O błąd wykonawczy jest znacznie łatwiej niż przykładowo grając na gitarze, a błąd wokalisty jest znacznie szybciej wychwytywany niż błąd gitarzysty. W muzyce klasycznej, w szczególności w operze, są tacy którzy tylko czekają aż śpiewakowi noga się podwinie. Niejeden usłyszał gromki śmiech czy został wygwizdany za błąd, który przykładowo w muzyce rockowej mógłby dodać koloru. 

Rynek muzyczny tak się zmienił, że czystość wykonawcza stała się jednym z ważniejszych elementów. Dlaczego, to nie mi oceniać, ale takie jest wymaganie. Wszyscy muszą być perfekcyjni wręcz do bólu. Różnicę w podejściu słychać dość dobrze w nagraniach sprzed ery obróbki cyfrowej. Znajdziemy tam zarówno drobne fałsze, błędy intonacyjne jak i nierówności rytmiczne, których nie można było w tamtym okresie usunąć z materiału muzycznego. Wszystko to razem się broni, bo instrumenty również nie zawsze stroją, muzycy też nie do końca nad nimi panują. Z mojej perspektywy, to taki element prawdy w muzyce. Daję odbiorcy siebie takim jakim jestem, nagrywam tak jak potrafię, oczywiście wkładając w to maksimum pracy i energii. Taki przekaz do mnie przemawia, ale to do mnie i nie znaczy, że tak musi już być. 

Wielu ludzi lubi perfekcyjne wykonania, taka perfekcja studyjna zmusza tych, którzy chcą odtworzyć możliwie jak najdokładniej utwór, do ciężkiej pracy. Nie dość, że trzeba nauczyć się utworu, to jeszcze nauczyć się wykonania, które przeszło obróbkę cyfrową i jest na tyle perfekcyjne, że sam artysta nie bardzo umiej je wykonać na żywo w takiej samej formie. To sprawia, że nowe pokolenia, jeśli tylko się starają, wchodzą na wyższy poziom kompetencji. Mi perfekcja nie przeszkadza, wprost przeciwnie. Zawsze mnie fascynowało jak ludzie do niej dochodzą. Należę do tej grupy, która woli utwór zmienić, tak by weń włożyć jak najwięcej z siebie niż skupić się nad perfekcyjnym wykonaniem. Pewnie dlatego, że w wielu obszarach, dzięki swoim ułomnościom, nie jestem w stanie osiągnąć perfekcji…

Myśl jaką stara się przekazać Steve, można odczytać następująco, to czego słuchamy na nagraniach jest oderwane od rzeczywistości, muzycy którzy chcą trafić do swoich fanów wracają do korzeni. Grają na żywo, grają koncerty przekazują swoją muzykę taką jaka ona jest w nich samych, bez nadmiernej obróbki. Przychylam się do takiego myślenia, chociaż chciałbym aby były zarówno perfekcyjnie nagrane płyty jak i świetne, pełne energii koncerty. To razem daje więcej pozytywnych doznań.

Na koniec taki trochę czarny humor w kontekście talentu muzycznego i jego połączenia z umiejętnościami realizatorskimi. Czy trzeba być specjalnie utalentowanym muzycznie by zrobić popowy utwór jakich pełno w mediach? Odpowiedzcie sobie sami po przesłuchaniu tego klipu.




Śpiewnie pozdrawiam. :)



czwartek, 14 maja 2015

Kreatywne podejście do coverów!

Znowu się obudziłem i postanowiłem napisać, tak widać mam. Nie piszę, nie piszę aż w końcu coś tam do głowy przyjdzie. Nie mam teraz ani czasu ani weny by pisać dużo i rozwlekle, zatem dzisiaj wrzucę tylko link do ciekawego i bardzo kreatywnego opracowania utworu Michaela Jacksona "The way you make me feel".



Podziwiam dziewczynę za umiejętności korzystania z narzędzi wspierających muzyków. Kawehi, bo tak ma ona na imię, korzysta z dwóch urządzeń Bossa, Coopera RC-300 i pedału przełącznikowego FS-6. W bardzo kreatywny i muzyczny sposób opracowała utwór MJ. Przy tym głosowo nie jest to jakoś specjalnie wyrafinowane, ale jaka rytmika! Jak lekko płynnie to wszystko wykonuje. Aranżacyjnie też jest przyjemnie, co w moim przypadku objawia się uruchomieniem odnóży i rytmicznym stukaniem stopy w podłoże. Znaczy jest fajnie, chce się ruszać a przecież o to chodzi w muzyce. Ciekawe nastawienie mają również obecne w czasie muzykowania psy. Mocno zblazowane, dodają ciekawego koloru wykonywanej muzyce. Muszą być mocno przyzwyczajone do dźwięków.


Nagranie wygląda jakby zrobione od niechcenia a przecież kosztuje ogrom pracy nim się dojedzie do takiego poziomu kompetencji. Super!


Warto posłuchać, a może i spróbować popracować nad podobnymi opracowaniami. To zupełnie inne coverowanie niż takie sztampowe odegranie utworu jak najbliżej oryginału.


Śpiewnie pozdrawiam. :-)