niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozgrzewać czy nie rozgrzewać?


Śpiewanie to wysiłek fizyczny i zdawałoby się, że przed wysiłkiem takim warto zrobić rozgrzewkę. Spójrzmy na śpiewanie przez pryzmat rozgrzewki wykonywanej przed ćwiczeniami sportowymi. Przykładowo wszelkie mądre księgi dotyczące biegania w swych zaleceniach mają zawsze rozgrzewkę. Wykonuje się ją głównie w celu uniknięcia kontuzji jak i zapewnienia mięśniom optymalnych warunków pracy. Mięśnie nieprzyzwyczajone do wysiłku i nierozgrzane czyli nieposiadające odpowiedniej temperatury, są bardziej podatne na potencjalne uszkodzenia i oczywiście gorzej pracują, są mniej elastyczne i mniej kurczliwe. Zatem zawsze przed ćwiczeniami przeprowadzamy kilkuminutową rozgrzewkę, aby rozgrzać czyli podnieść temperaturę mięśni.

A jak to jest ze śpiewaniem? Jest drobna aczkolwiek znacząca różnica dotycząca wykorzystywanych mięśni w tym procesie. Nasz narząd głosowy znajduje się wewnątrz ciała, wiązadła głosowe znajdują się w krtani i mają tam całkiem przyjemne, dość dobrze nagrzane środowisko. Temperatura w jakiej przebywają, o ile nic złego się nie dzieje, nie przekracza 37 stopni Celsiusza. Zatem na pewno nie ma potrzeby ich rozgrzewania w celu osiągnięcia odpowiedniej temperatury, bo ta już jest. Więc podchodzą literalnie do pytania czy przed śpiewaniem potrzebna jest rozgrzewka, odpowiedź brzmi - nie, nie jest potrzebna. 

Można by zakończyć wywód tym ostatnim zdaniem, ale prawdopodobnie oparte o fizjologiczne aspekty wyjaśnienie w niczym nie pomoże. Tym bardziej, że jak łatwo zauważyć nie zdefiniowałem, co jest rozumiane przez pojęcie rozgrzewka dla śpiewaka. Zasugerowałem jedynie, że może być ona postrzegana jako proces rozgrzewania mięśni. Zakładamy, że mięśnie służące do wydobycia dźwięku, nie potrzebują rozgrzewki, ale czy to wystarczy? Co z innymi mięśniami? Czy tylko aparat głosowy trzeba rozgrzewać? Zatem, gdyby tak zdefiniować rozgrzewkę jako proces przygotowania do wysiłku fizycznego, to z mojej perspektywy jej wykonywanie nabiera sensu. Mimo, że głównie wykorzystujemy wiązadła głosowe, to jednak przy dość trudnych dźwiękach znaczenia nabiera podparcie a ono wymaga dobrze działających mięśni brzucha i te wcześniej warto byłoby rozgrzać. Śpiewa się głównie na stojąco, co może stanowić również wyzwanie dla ciała, szczególnie, gdy mamy przed sobą godzinny koncert wydzierania pyska i biegania tam i z powrotem po scenie. Odnóża dolne i górne, również muszą popracować, bo czasem trzeba statyw od mikrofonu chwycić mocniej i potańczyć na scenie. Dlatego proponuję przed każdym występem wykonywać, wcześniej dostosowany do naszych możliwości zestaw ćwiczeń rozgrzewających ciało. Co to może być? Nic szczególnego. Kilka pompek, kilka przysiadów, kilka brzuszków, kilka skłonów, krążenie tułowia, krążenie głowy, krążenie barków, pajacyki czy krążenie ramionami w tył i przód. Tak jak na zajęciach wychowania fizycznego. Celem jest pobudzenie ciała do wysiłku, a nie zbudowanie czy wyrzeźbienie mięśni. Wysiłek nie może być zbyt intensywny, bo zabraknie sił w czasie śpiewania, a to od razu doprowadzi do powstawania niepotrzebnych napięć i będzie miało odwrotny skutek od zamierzonego.  Dziesięć minut to maksimum. Ważne, aby ćwiczenia i ich intensywność były dobrane adekwatnie do możliwości. Nie napiszę ile trzeba zrobić pompek czy brzuszków, bo dla jednych 30 pompek, to rozgrzewka, a dla innych szczyt możliwości lub wprost niemożliwe do wykonania. Opracowanie takiego prostego zestawu, to chwila zastanowienia. Zawsze można sięgnąć do niezmierzonych zasobów Internetu. Jestem pewien, że wykonanie takiej prostej rozgrzewki przed śpiewaniem na pewno będzie miało pozytywny wpływ na jakość śpiewania. Warto się przekonać.

Ktoś by mógł zapytać, co z innymi częściami aparatu mowy. Czy nie powinniśmy rozgrzać języka czy mięśni twarzy? Te ostatnie są dość znacząco narażone na warunki atmosferyczne i mogą ulec ochłodzeniu. Myślę, że mimo iż nie jest to kluczowe, to ich pobudzenie na pewno nie zaszkodzi. Do tego proponuję wykonać proste ćwiczenia opisane w książce Katarzyny Zachwatowicz-Jasieńskiej „Polskie  belcanto. Jak śpiewać dobrze” (kiedyś już o nich pisałem, więc cytuję sam siebie…).
  • Ustawiamy głowę prosto z luźno opuszczoną brodą i kilkanaście razy „kłapiemy żuchwą”. Dzięki temu ćwiczeniu możemy znaleźć najlepsze dla nas ustawienie głowy do śpiewania.
  • Otwieramy usta na wysokość 1 cala (cal międzynarodowy to 2,54 cm). Napinamy mocno podniebienie miękkie unosząc wysoko języczek tak aby się schował. Warto to zrobić przed lustrem udając ziewanie, bez wdechu obserwując wnętrze własnej paszczy. Napięcie powinno trwać do 3-4 sekund i powinniśmy powtórzyć je 10 razy. Możemy poczuć ból w okolicach łuków podniebienia, ale po tych kilku powtórzeniach przejdzie i poczujemy to miejsce jako pobudzone.
  • Robimy dzióbek tak jakbyśmy chcieli cmoknąć lub cmokamy. Tak również magiczne 10 razy. Rozruszamy w ten sposób wargi. Gdy jest potrzeba można wspomóc i rozetrzeć je palcami (ręce należy wcześniej umyć :) )
  • Otwieramy usta na wysokość 1 cala (pisałem ile to jest, ale jakby tak komuś wypadło z głowy, to przypomnę, że międzynarodowy cal to 2,54 cm). Stukamy czubkiem języka w dolne zęby aż poczujemy, że jest aktywny oraz pojawi się odczucie otwartego gardła - wrażenie  jak przy ziewaniu tylko bez ziewania. 
A co ze śpiewaniem? Jeśli przez rozgrzewkę rozumiemy również przypomnienie jak się śpiewa (czyli przypomnienie opanowanych aspektów technicznych), to warto sobie przypomnieć. Zawsze lepiej to zrobić przykładowo przed występem niż w czasie jego trwania. Jak powinno wyglądać takie przypomnienie, to każdy sam powinien zdecydować. Nie ma uniwersalnych ćwiczeń, które nagle spowodują, że będziemy śpiewać lepiej niż zwykle. Nie wolno na pewno ćwiczyć tych elementów, które mogę sprawić problem. One powinny być ćwiczone odpowiednio wcześniej. Przed samym występem jest już za mało czasu na ćwiczenia techniczne.  Ćwiczenia technicznie powinny być elementem codziennej rutyny śpiewaczej. Poświęcenie 15-30 minut dziennie na proste ćwiczenie typu śpiewanie interwałów, arpeggio różnych akordów czy śpiewanie różnych skal, jest bardzo pomocne i rozwijające, a z pewnością nie kosztuje wiele. Samo śpiewanie piosenek nie wystarczy, moim zdaniem. Tym bardziej, że tendencję mamy do wyboru utworów, które nam się podobają i nie muszą koniecznie mieć jakiś trudny element techniczny lub mogą mieć elementy za trudne na daną chwilę. Co w ramach takich rutynowych ćwiczeń powinno się robić, to już bardzo indywidualna sprawa, zależna zarówno od poziomu umiejętności jak i potrzeb. Dla początkujących ćwiczenia będą zupełnie inne niż dla zaawansowanych.

Podsumowując, o ile nie mamy występu prosto po przebudzeniu, kiedy to wiązadła wysuszone w czasie snu nie są jeszcze w optymalnej formie, to głos nie potrzebuje szczególnego pobudzenia. Prosto po przebudzeniu lepiej jest nie śpiewać, trzeba trochę czasu niezbędnego na odpowiednie nawilżenie. Czas w tym przypadku jest najlepszy i raczej nic innego nie pomoże. Ciało dobrze jest przygotować do wysiłku fizycznego. Trochę ćwiczeń nie zaszkodzi.


Śpiewnie pozdrawiam. :)

piątek, 19 kwietnia 2013

Trochę dziwnych dźwięków dalszy ciąg przesterowania


W poprzednim odcinku miały przyjemność wystąpić niemowlak, kaczka, samochód, karetka, samolot, doktor evil, kot i czarownica. Celem było przygotowanie traktu głosowego do bardziej drastycznego traktowania. Bez odpowiedniego jego ustawienia niestety łzy pociekną strumieniem, kaszel i drapanie też się przypomną. Oczywiście w trakcie nauki może się zdarzyć, że zrobimy coś źle i odczujemy znaczący dyskomfort, zaakceptować to można tylko jako pomyłkę. Pomylić się zawsze można. Dzisiaj szukamy przesteru już bardziej przester przypominającego. 

Jak zawodnik przygotowując się do biegu tak i my musimy przygotować się do uzyskania efektu przesterowania. Jak to zrobić? Poniżej krótka procedura krok po kroku:
  • Uśmiechamy się z zamkniętymi ustami
  • Opuszczamy żuchwę, ale nie zmieniamy położeni ust (tak jakby „opadła nam szczęka” z uśmiechem )
  • Żuchwa znajduje się w takiej pozycji, że jest przestrzeń do włożenia palca wskazującego i dotknięcia nim podniebienia twardego górnej szczęki (tuż za zębami)
  • Ułożenie przypomina sytuację, w której chcemy ugryźć duże jabłko. Jeśli nie mamy jabłka na podorędziu to możemy chapnąć się w przedramię, wyciągnąć z paszczy i zostać w takiej pozycji. W lustrze to wygląda lekko komicznie, ale jest bardzo istotne przy wydzieraniu.
  • Gdy już utrzymamy taką pozycję, podnosimy krtań do góry jak najwyżej się da.
  • Język mam wycofany jakby chciał dotknąć tylnej ściany gardła. 
W tej pozycji powinniśmy umieć wyprodukować takie oto hałaśliwe dźwięki:
Pozwolą one nam przyzwyczaić się takiego specyficznego ułożenia traktu głosowego. Początkowo wydobycie tych dźwięków może wydawać się trudne, ale po paru próbach, oczywiście wciąż pamiętając o odpowiednim ułożeniu traktu głosowego, nie będą sprawiać żadnego kłopotu. Nie będą boleć, nie będą drapać etc. Jednak do tego trzeba czasu i cierpliwości, zarówno własnej jak i otoczenia, bo człowiek wydobywający z siebie różne dziwne dźwięki bywa różnie traktowany…

Aby aktorom z poprzedniego przestawienia zbytnio się nie nudziło dodamy im towarzystwa. Poniżej zamieszczam kilka próbek kolejnych dziwnych dźwięków, które pomagają znaleźć i usłyszeć przester u siebie:
Powyższe dźwięki to głównie sam efekt, nie ma w tym ani krzty muzyki ani sztuki, ale dopóki nie umiemy tego efektu osiągnąć, dopóty nie będziemy umieli go nałożyć na dźwięki śpiewane. Zatem zamykamy się w miejscu, gdzie ktoś postronny nie posądzi nas o utratę rozumu i katujemy gardło w pozytywnym tego słowa znaczeniu, o ile takie może mieć… Trzeba pamiętać, że wydobycie powyższych dźwięków w niczym nie powinno nam szkodzić. Na początku może pojawić się lekki dyskomfort, ponieważ:
  • Napinamy mięśnie, których prawdopodobnie wcześniej nie używaliśmy.
  • Powietrze może lekko podrażnić śluzówkę gardła, ale nie wiązadła! Trzeba popijać wodę, pomoże.
  • Nasze fałszywe wiązadła głosowe muszą przyzwyczaić się do takiego traktowania, a to na początku może nie być przyjemne.
  • Długie ćwiczenie może być męczące, bo wymaga znacznego podparcia czyli pracy mięśni brzucha, te muszą być mocne, więc wypada poćwiczyć je również.
Jeśli pojawiają się problemy, to wynikają one przede wszystkim z następujących błędów:
  • Zbyt niskiego położenia krtani, w tym przypadku im wyżej krtań tym lepiej i pewniej, że wyjdzie ćwiczenie. Ciągniemy krtań mocno do góry. 
  • Zbyt ciemnego dźwięku czyli zbyt szerokiego traktu głosowego, podniebienie zbyt wysoko uniesione, język nie pcha się w stronę tylnej części gardła. Jeśli tak się dzieje, to wracamy piętro wyżej, czytamy jakie ma być ustawienie i pilnujemy się w czasie ćwiczenia.
  • Mało twangu.
  • Mało podparcia - tego typu efekty wymagają energii a tę dostarcza odpowiednie podparcie.
Gdy już wiemy jak powtórzyć powyższe dźwięki i nie musimy za każdym razem ocierać łez z oczy czy wlewać w siebie hektolitrów wody, możemy przejść do dalszej części czyli do nakładania efektu na dźwięki w poszczególnych trybach. Poniżej próbki różnych trybów z przesterem:
Na początku ustawiamy tryb, w którym chcemy śpiewać a później dokładamy do tego efekt. Ćwiczymy w komfortowym dla siebie zakresie dźwięków. Eksperymentujemy. Przypominam, że na początek musimy umieć śpiewać w danym trybie. Bez tego uczenie się efektów może być mało przyjemne.

Zakładając, że wszystko do tej pory nie sprawia nam problemów możemy robić trochę trudniejsze ćwiczenia. Przykładowo ciekawym ćwiczeniem jest zaśpiewanie kilku dźwięków ze skali (w tym przypadku dur naturalny ) w górę i w dół utrzymując efekt na poszczególnych dźwiękach. 
Nie jest to proste ćwiczenie, szczególnie gdy wchodzimy w wyższe rejony i utrzymanie trybu jest bardziej wymagające. Samo ćwiczenie wymaga pełni kontroli zarówno dźwięku jak i efektu. Musimy utrzymywać dobrze tryb, w którym śpiewamy a do tego dodawać efekt. Warte poćwiczenia, nie jest łatwo…

Gdy wiemy jak brzmi i umiemy wydobyć przester, dobrze byłoby nauczyć się go nakładać i zdejmować w dowolnym momencie śpiewania. Pomóc mogą w tym ćwiczenia, w których na przemian używamy i nie używamy przesteru czyli przechodzimy z dźwięku przesterowanego na nieprzesterowany i odwrotnie lub z dźwięku czystego przechodzimy na przesterowany. Przykłady takich ćwiczeń:
Następnie możemy tworzyć krótkie melodie lub śpiewać proste piosenki z przesterem. Inwencja wskazana.  Zwykle nie śpiewa się takich piosenek z przesterem, więc może zabrzmieć ciekawie.
Tyle ćwiczeń jak na ten wpis wystarczy. Trzeba odpocząć.

To co napisałem powyżej w żadnym stopniu nie predestynuje do formalnego kursu śpiewu przesterowanego tym bardziej, że jest to prosty wpis na blogu. Można to traktować jako wstęp naprowadzający i zachęcający do eksperymentowania. Myślę, że zastosowanie się do wyżej wymienionych wskazówek połączone z determinacją i konsekwencją, pozwoli na osiągnięcie fajnych efektów. Jakich i czy zadowalających, to już zależy tylko od nas samych. Przester u każdego może brzmieć inaczej. Jak z każdym efektem można go używać delikatnie jak również bardzo mocno. To co u jednych nam się podoba u innych może brzmieć nieładnie. Zawsze to jest kwestia gustu, a o tym się nie dyskutuje. 

Gdyby ktoś szukał formalnych kursów w tym zakresie, to oczywiście jak wcześniej zachęcam do korzystania z CVT czy to z usług trenerów czy samodzielnie z książki. Warto również przyjrzeć się wydawnictwom Mellissy Cross - The Zen of Screaming (1 i 2)Ta pani ma znaczące osiągnięcia w promowaniu bezpiecznego darcia pyska.

Jeśli pojawią się jakieś pytania, to jest miejsce w komentarzach :)

Śpiewnie pozdrawiam. :) 

niedziela, 14 kwietnia 2013

Trochę śmiesznych dźwięków


Dzisiaj trochę dźwięków i praktycznego podejścia. Przypomnę, że swoje wywody opieram na CVT i korzystam z tego co i jak pisze Cathrine Sadolin. Zachęcam również do zakupu książki do CVT oraz lekcji z nauczycielami tej metody.
Kontynuując wątek związany z efektami wracam do przesteru w głosie. Zdaje się, że dla wielu z rockowego punktu widzenia, jest on najbardziej interesującym efektem. I dobrze, bo jest tym czym przester dla gitary. Nie ma rocka bez przesteru na gitarze a bez przesteru w głosie, też jest taki mało energetyczny. Z różnych przyczyn przester błędnie bywa nazywany chrypką. Chrypką nie jest, bo ta zwykle pojawia się jako zaburzenie prawidłowego działania wiązadeł głosowych, natomiast przester jak pisałem wcześniej powstaje na innym poziomie traktu głosowego a mianowicie odrobinę wyżej, tam gdzie znajdują się fałszywe wiązadła głosowe. Owe fałszywe wiązadła wprowadzone w ruch powodują pojawienie się zakłócenia w stosunku do dźwięku wydobywanego przy użyciu prawdziwych wiązadeł głosowych. Wynika to głównie z budowy fałszywych wiązadeł, które nie są przystosowane do pięknego śpiewu a ich rolą jest miedzy innymi pomoc przy odkrztuszaniu, gdy jedzenie czy picie dostanie nam się nie w to miejsce co potrzeba. Ich drgania nie są tak szlachetne i stąd właśnie bierze się owo charakterystyczne brzmienie.
 Trzeba zapamiętać, że przester w zdrowym głosie nie bierze się z działania wiązadeł głosowych! Nie ma potrzeby niszczyć sobie głosu, by uzyskać przester. Picie, palenie i inne używki na pewno zniszczą głos. Czy spowodują, że będzie na tyle charakterystyczny, by wstrząsnął publiką? Nie wiem, z mojej perspektywy nie ma gwarancji. Na pewno można spodziewać się utraty zdrowia, a zdrowie ma się jedno niestety. Do tego możliwości wykonawcze również zostaną ograniczone, więc warto się zastanowić. Dużo prościej i szybciej można uzyskać przesterowanie, stosując odpowiednie techniki. Wystarczy trzymać się pewnych zasad i trochę potrenować.
Od czego zacząć? Pierwszym krokiem są podstawy czyli  umiejętność zawężania traktu głosowego. Jest to niezbędne do uzyskania przesteru w sposób bezpieczny. Węższy trakt głosowy, to oczywiście jaśniejsze brzmienie i więcej przydźwięku. Odpowiednie ustawienie traktu głosowego pozwoli nam nie szkodzić sobie przy poszukiwaniu przesteru. Przez odpowiednie ustawienie trzeba rozumieć, dużo przydźwięku, krtań uniesiona do góry, język mocno cofnięty tak, że prawie dotyka górnej części gardła, uśmiechamy się mając szeroko otwarte usta oraz obniżamy podniebienie miękkie co powinno się dziać naturalnie przy podniesieniu krtani. Przy takim ustawieniu krtani od razu wyrzucono by nas z każdej klasycznej szkoły nauczania śpiewu. Ideą przy pięknym śpiewie jest otwarty i rozluźniony trakt głosowy a powyższe go mocno zawęża. Właśnie tak ma być. Nie uczymy się pięknie śpiewać, ma być brzydko. Jak to zrobić? Najlepszym sposobem jest naśladowanie pewnych specyficznych dźwięków oto i one:

  1. Płacz dziecka 
  2. Kaczka
  3. Śmiech czarownicy
  4. Śmiech kogoś, kto ma wredny plan ;)
  5. Nurkujący samolotu (trochę jak syrena)
  6. Dźwięk dziecięcego samochodu
  7. Syreny karetki pogotowia
  8. Miauczenie kota

Musimy je umieć powtórzyć bez problemów i w dowolnym momencie. Uczymy się przez naśladowanie i powtarzanie. Nie musi brzmieć bardzo dokładnie tak samo, bo każdy ma inną budowę aparatu głosowego, ale brzmienie powinno być zbliżone. Nagrywamy się, a gdy trudno ocenić samemu, zawsze można poprosić kogoś o przesłuchanie i sprawdzenie czy brzmi to podobnie. I przede wszystkim nie chodzi o to, by jakoś wiernie odwzorować dźwięk, który naśladujemy. Koty miauczą podobnie, ale mimo wszystko różnie. 

Ćwiczyć trzeba codziennie parę minut w skupieniu z maksymalną koncentracją na tym co dzieje się z głosem, gdzie pojawiają się napięcia, jak ułożony jest język, krtań czy podniebienie miękkie. Gdy pojawi się jakiś dyskomfort czy lekkie zdarcie, trzeba zrobić sobie przerwę, w zależności od tego jak bardzo się sponiewieraliśmy, potrzeba paru minut lub gdy nie idzie najlepiej odłożyć ćwiczenie na następny dzień. Trzeba się przy tym odpowiednio nawadniać czyli pić wodę przez cały dzień, tak do 2 litrów wystarczy. 

Dobrze jest patrzeć w lustro. Dodatkowy, gdy będziemy śpiewać przed lustrem, mając je blisko twarzy odbity dźwięk dotrze do naszych uszu. Przy prawidłowym wykonaniu, dźwięk będzie wiercił w uszach. 

Bardzo ważne jest aby ćwiczenia były wykonywane w pełnym komforcie psychicznym, co oznacza, że nie możemy się krępować czy wstydzić inaczej pojawią się napięcia, które uniemożliwią prawidłowe wykonanie ćwiczeń. 

Świetnym miejscem do ćwiczeń jest samochód, ale trzeba wziąć pod uwagę potencjalne zagrożenie dla innych uczestników ruchu drogowego i założenie, że najważniejsze jest bezpieczne prowadzenie samochodu. 

Powyższe dźwięki mogą wydawać się śmieszne, ale umiejętność ich powtórzenia, pozwala nam być przygotowanym do wykonywania przesteru i zrozumienia pojęcia przydźwięku. Przy tym ten ostatni jest niezbędny do uzyskani nośnego, dźwięcznego i bezpiecznego dźwięku.

Śpiewnie pozdrawiam. :)

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

O efektach - dalszy ciąg

Zimowe święta, wyjazd, dostęp do Internetu ograniczony i blogowanie w poniedziałek miast w niedzielę, zawsze to jakaś odmiana. O efektach pisania część dalsza, jeszcze wciąż teoretycznie, aby lepiej zrozumieć temat. Tym razem skupię się na miejscach, w których efekty są wytwarzane. Dla przypomnienia dodam, że opisywanie opieram na dokonaniach Complete Vocal Technique i z nomenklatury tej metody nauczania śpiewu korzystam. W ramach Complete Vocal Institute Cathrine Sadolin wraz ze współpracownikami zidentyfikowała zestaw różnych efektów opisując je oraz dostarczając narzędzi, które pomagają osiągnąć dany efekt.

Jak wcześniej pisałem powstawanie dźwięku odbywa się na niewielkim odcinku dróg oddechowych. Również na tym odcinku mają przyjemność tworzyć się, świadomie bądź nieświadomie, różne efekty. By zobrazować miejsce powstawania danego efektu, w CVT trakt głosowy został podzielony na sześć poziomów.  Na obrazku poniżej zaznaczyłem poszczególne poziomy oraz dla lepszego zobrazowania części traktu głosowego, które uczestniczą w powstawaniu efektów na poszczególnych poziomach.
  1. Poziom 1: poziom wiązadeł głosowych. W tym miejscu powstają takie efekty jak creak, creacking, air added to the voice oraz tak zwane hammer vibratto czyli takie wibrato trochę podobne w brzmieniu do strzelające karabinu maszynowego.
  2. Poziom 2: poziom fałszywych wiązadeł głosowych. W tym miejscu powstaje głównie efekt distortion.
  3. Poziom 3: na tym poziomie w powstawaniu efektów biorą udział takie części krtani jak nagłośna, chrząstka nalewkowata, fałdy nalewkowo-nagłośniowe… uff  i powstają różne odmiany  efektu rattle (arytenoid rattle, salive rattle) oraz growl
  4. Poziom 4: to poziom dolnego gardła, CVT nie identyfikuje żadnych efektów.
  5. Poziom 5: poziom języczka, podniebienia miękkiego, tylnej ściany gardła oraz tylnej części języka. W tych miejscach powstają takie efekty jak uvula rattle (czyli rattle wydobywane z użyciem języczka) back tongue rattle - rattle wydobywane z wykonywane z wykorzystaniem tylnej części języka.
  6. Poziom 6: pozostała część traktu głosowego tutaj głównie tworzone są samogłoski oraz zmianie ulega barwa głosu czyli jaśniej lub ciemniej.

Inne efekty takie jak grunt, scream, vocal breaks czy laryngeal vibratto (wibrato z krtaniowe) powstają z wykorzystaniem różnych poziomów.

Można sobie zadać pytanie, po co wchodzić w szczegóły, poznawać budowę traktu głosowego czy skupiać się na jakiś chrząstkach, przecież do śpiewania nie jest to konieczne. Zapewne znalazłoby się wielu ciekawych artystów, którzy  nie zawracali sobie tym głowy. No cóż, nawet jeśli nie jest to konieczne, to może się okazać pomocne. Moim zdaniem znajomość miejsc, w których powstają poszczególne efekty pomaga zarówno je znaleźć u siebie jak i eliminować błędy w czasie nauki. Pamiętam też z fizyki, że gdy umiesz teorię praktyka staje się znacznie prostsza.

Śpiewnie pozdrawiam. :)