piątek, 4 marca 2011

Mała rzecz a cieszy – czyli jak słomką głos rozbudzić

W jednym z numerów “Journal of Singing” wraz ze swoimi współpracownikami professor Ingo R. Titze przedstawił pracę “Raising lung pressure and pitch in vocal warm-ups: the use of flow-resistant straws”. Jako praca naukowa raczej może się okazać mało przydatna dla rockowego wydrzymordy, przy tym trzeba wyłożyć trochę dudków, aby ją mieć. Dla przybliżenia praktycznych aspekty swoich badań Titze napisał krótki artykuł „How to use the flow-resistant straws”, tenże artykuł jest dla mnie głównym źródłem informacji. Znaleźć można go pod tym oto linkiem "How to use the flow-resistant straws". Zatem, co w tych słomkach takiego jest co może pomóc? Nie wchodząc w fizyczne aspekty zjawiska można krótko stwierdzić – śpiewanie przez słomkę pomaga rozgrzać aparat głosowy. Jeśli kogoś interesuje fizyka to może sięgnąć to wspomnianego wyżej artykułu, jednakże na potrzeby rockowca wystarczy informacja, że ów profesor wie co robi o czym można się przekonać słuchając i oglądając go w tym oto nagraniu




De facto wystarczy posłuchać i popatrzeć a wiadomo będzie o co chodzi, jednakże napiszę parę słów w naszym języku, bo może to komuś pomóc.Od czego zaczynamy? Od słomki. Najbardziej popularne są te do drinków, ale warto eksperymentować. Ja sobie kiedyś do testów zrobiłem z długopisu, też było ciekawie, przy tym nie ulegała tak szybko odkształceniom i pokusie bycia gryzioną… Gdy już ową słomkę mamy, trzeba ją włożyć w usta i wydobyć z siebie głos. Na początek robimy glissando. Od komfortowych niskich dźwięków do równie komfortowych wysokich. Powinniśmy się zmieścić w granicach oktawy. Oktawa w zupełności wystarczy na początek. Demonstrację tego ćwiczenia mamy w wyżej wskazanym filmie. Nie robimy ćwiczenia głośno. Dźwięk odczuwamy jakby wewnątrz głowy. Ja czuję mocny rezonans, podobny jak przy ćwiczeniach murmurando, z tą różnicą, że przy murmurando dźwięk wychodzi kanałem nosowym natomiast w tym ćwiczeniu przechodzi przez słomkę. Sprawdzić możemy przez skierowanie jej w kierunku zewnętrznej strony dłoni. Powinniśmy poczuć delikatny chłód uchodzącego powietrza. Zatkanie słomki powinno uniemożliwiać fonację a zatkanie nosa nie zmieniać nic. Również dość istotnym jest aby powietrze nie uciekało przez usta. Ma wychodzić przez słomkę i tylko przez nią. Kolejną rzeczą na którą musimy zwrócić uwagę jest wsparcie głosu. Przy jego braku mogą pojawić się „koguty”. Ze względu na swą głośność dźwięki wydawać się mogą małe, ale wysiłek i wsparcie muszą być solidne. Mięśnie brzucha i dolne pleców pracują jak przy mocnym śpiewaniu. Język pozostaje rozluźniony a gdy pojawią się napięcia możemy zmieniać jego pozycję. Szczęka luźna. Śpiewamy różne gamy, arpeggia czy tak jak prof. Titze hymn narodowy. Dowolność wszelka wskazana. To jest ćwiczenie rozgrzewkowe. Robimy je około 10 minut. Ogromną jego zaletą jest również to, że ze względu na niedużą głośność może być wykonywane w dowolnym miejscu nie wzbudzając niepotrzebnych emocji np. u sąsiadów. Według Titze takie śpiewanie z trzymaniem dźwięku wewnątrz jamy ustnej pomaga wydobywać dźwięki w prawidłowy sposób bez zbędnego obciążania wiązadeł głosowych i z pobudzeniem układu oddechowego. W moim przypadku ćwiczenie działa, zatem słomki w dłoń i zaczynamy!