niedziela, 23 stycznia 2011

Jak zachować głos w optymalnej formie?

Zrozumieć, czym dysponujemy i jak delikatna to materia

Głos ludzki to jeden z najmniejszych i najdelikatniejszych instrumentów muzycznych, jakim człowiek może się posługiwać. Przy tym bardzo łatwo go zepsuć a naprawa bywa niemożliwa. Każdy rockowy krzykacz powinien uświadomić sobie kruchość materii głosowej i podchodzić do jej wykorzystania z jak największą delikatnością. Przestrzeganie dobrych praktyk w zakresie ochrony głosu nie jest stuprocentową gwarancją, że nic złego się nie przytrafi, ale zmniejsza prawdopodobieństwo lub/i potencjalny negatywny wpływ. Przy tym możemy się długo cieszyć względnie, odpowiednio do wieku, dobrą kondycją głosową. Zrozumienie zarówno budowy jak i działania aparatu głosowego daje większą świadomość, w jaki sposób można zeń korzystać. Nie trzeba schodzić do poziomu anatomicznego i uczyć się na pamięć każdej chrząstki, jednakże ogólna wiedza w tym zakresie pomaga, w szczególności, gdy trzeba sobie poradzić z kłopotami wokalnymi.

Samemu czy nie?

Chociaż może to się wydawać uwłaczające godności muzyka rockowego, ale warto wziąć pod uwagę lekcje z nauczycielem. Nie chodzi o to by śpiewać nuty bez rockowej zaciętości i bólu, lecz o to by wyrzucić niebezpieczne nawyki i umieć kontrolować głos. Wiele pięknych głosów odeszło w niepamięć ze względu na to, że ich właściciele wykorzystywali je maksymalnie bez refleksji nad tym, co się może wydarzyć. Dobry nauczyciel pomoże zbudować odpowiednią technikę. Ta jest niezbędna bez względu na styl. W muzyce rockowej brudów może być więcej, czasem są też wyznacznikiem artysty, ale lepiej te brudy kontrolować niż być ich niewolnikiem. Dobry nauczyciel to taki po lekcjach, z którym czujemy, że się dowiedzieliśmy nowych rzeczy a aparat głosowy jest w dobrej formie. Jeśli po lekcji coś nas boli lub mamy problem z wydobyciem, należy zmienić nauczyciela. Szkoda głosu.

Trochę głosowego bhp - higiena głosu

Na ten temat można znaleźć tysiące artykułów w różnych językach, więc nie będę się rozpisywał, co nieco już pisałem wcześniej. Przez higienę głosu rozumiem zarówno odpowiednie z niego korzystanie jak i ograniczenie negatywnego wpływu otoczenia zewnętrznego. Najprostsze zalecenia można ująć w paru punktach:


  • Nawadnianie. Wiązadła głosowe, aby wibrowały muszą mieć odpowiednie środowisko, odpowiednie nawilżenie. Woda jest najlepszym płynem wspomagającym owo nawilżenie. Różne są zalecenie, co do dziennego spożycia wody, nie będę podawał żadnych danych, bo z mojego punktu widzenia trzeba raczej umiejętnie pić wodę niż wlewać w siebie litrami. Wokaliści potrzebują jej więcej w sytuacjach, gdy głos jest bardziej obciążony niż normalnie (ćwiczenia, próby, koncerty etc) . Ważne, aby nie przesadzać z jej piciem, bo to może być obciążające dla organizmu, w szczególności dla nerek. 
  • Kontrola laryngologiczna. Warto zrobić sobie badania laryngologiczne, gdy jest się zdrowym, aby mieć porównanie w przypadku, gdy pojawią się kłopoty. Dodatkowo lekarz może dać dobre wskazówki, wykryć potencjalne problemy i pomóc w ich zwalczeniu. Badanie nie jest inwazyjne ani bolesne, więc jeśli nie byłeś u laryngologa to doń idź.
  • Alkohol, narkotyki, papierosy i inne używki. Wszystkie te czynniki mają ogromny wpływ na nasze zdrowie a co za tym idzie, na jakość i w ogóle możliwość śpiewania. Każdy z nich w zależnej od siły stosowania prowadzi do degeneracji aparatu głosowego. Może to nastąpić bardzo szybko, może później, ale na pewno nastąpi. Jeśli chcesz śpiewać i nie tracić tego, co natura dała musisz o nich zapomnieć.
  • Głos nie zawsze brzmi tak jak chcemy. Zdarza się, że mamy dni, gdy nie jest tak jak trzeba. W takie dni najlepiej sobie odpuścić. Powody słabszego dnia mogą być różne, niewyspanie, infekcja, zły nastrój itp., Chociaż w takich momentach najbardziej kusi by zaśpiewać tak jak zawsze, ale to nie ma większego sensu. Trzeba dać maszynie odpocząć. Na siłę nie zadziała. Koniecznie odpocząć trzeba, gdy nasz aparat głosowy jest zmęczony lub chory. W takich przypadkach odpoczynek od wszelkiej fonacji jest najlepszym lekarstwem.
  • Jeśli często mamy zmęczony głos czy kaszlemy, nawet, jeśli nie śpiewamy i nie podejrzewamy przeziębienia, trzeba się przebadać czy przypadkiem nie mamy choroby refluksowej przełyku. Jednym z objawów jest właśnie kaszel. 
  • Unikanie niepotrzebnego forsowania głosu. Przez to rozumiem:
    • Lepiej śpiewać/mówić ze średnią głośnością, bez nadmiernego krzyczenia i wrzeszczenia, spokojnie i w miarę delikatnie
    • Zmniejszenie ilości powietrza w głosie, a już możliwie jak najmniej szeptu, szczególnie w czasie choroby
    • Unikanie mówienia/śpiewania w nadmiernym hałasie. Na koncertach innych zespołów nie trzeba śpiewać, niech inni się produkują. Warto używać zatyczek do uszu, by nie obciążać słuchu a co za tym idzie również głosu
    • Powstrzymywanie się od śpiewu/mówienia, gdy dopada choroba związana z aparatem głosowym, po co męczyć już umęczone ciało
    • Nie przesadzanie z górnymi/dolnymi dźwiękami. Najlepiej śpiewa się w komfortowej średnicy, którą można w prosty sposób znaleźć śpiewając np. "wlazł kotek na płotek" czy "sto lat" acapella od dźwięku, który nam przychodzi pierwszy do głowy. Po paru takich ćwiczeniach znajdziemy ten dźwięk, który najczęściej wybieramy. Góry/doły mają być wisienką na torcie. Śpiewanie to nie zawody, zawsze znajdzie się ktoś, kto umie wyżej/niżej. 
  • Dieta, czyli to, co jemy ma wpływ nie tylko na to jak wyglądamy, ale również na to jak śpiewamy. Wokalista rockowy najlepiej, aby miał kaloryfer na brzuchu a nie oponę, więc trzeba zapomnieć o fastfoodach i opychaniu się wszystkim, co tylko uda się włożyć do ust. Piwo też nie służy (oczywiście w nadmiarze). Na temat tego, co jeść napiszę tylko, że warto zainteresować się zdrowym odżywianiem.
  • Sport/Rekreacja. Polecam bieganie. Nie jest to bardzo wyczerpujący sport a pozwala utrzymać odpowiednią sylwetkę i ciało relatywnie sprawne. Przy tym to świetny sposób na słuchanie muzyki. Godzina biegania to dla średnio wysportowanego człowieka jakieś 10 km i co najmniej jedna płyta przesłuchana.


Rozgrzewka/wyciszenie (po angielsku brzmi prościej - warm-up/cool-down)

Wiązadła głosowe znajdują się wewnątrz krtani, więc ich nie rozgrzewamy, bo mają temperaturę taką jak nasze ciało. Dobrze jest jednak przygotować się do śpiewania, czyli rozgrzać siebie. Głos pobudzić najprościej można ćwiczeniami typu lip roll/tongue trill, do tego trochę murmurando, ćwiczenia pobudzające mięśnie twarzy oraz sucha zaprawa (większość opisana we wcześniejszych wpisach). 10-15 minut i już mamy wystarczająco pobudzony głos do śpiewu. Można dodać do tego trochę ćwiczeń typu mu/mo/ma/me/mi śpiewanych z wykorzystaniem arpeggio akordu durowego i szklanka pęka. Do tego dodałbym kilka niestandardowych ćwiczeń typu 10-20 pompek, 10-20 przysiadów, 10-20 pajacyków, 10-20 brzuszków i trochę streachingu. Śpiewanie to wysiłek fizyczny i czas poświęcony na rozgrzanie ciała pomaga znacząco podołać temu wysiłkowi.

Rozgrzewają się właściwie wszyscy, powiedzmy, że prawie wszyscy. Natomiast o wyciszeniu głosu po śpiewaniu już nie tak wielu pamięta, a to ważne. Sportowcy wiedzą jak ważny jest powrót do normalności po dużym wysiłku. Po dziesięciu kilometrach biegu, gdy się zatrzymasz to różnica w odczuciach jest kolosalna. O ile w czasie biegu jest przyjemnie i nie czuć większego zmęczenia, oczywiście relatywnie, o tyle po zatrzymaniu zawsze wiesz, że masz te kilometry w nogach, plecach czy rękach. Najlepiej jest wtedy lekko się przespacerować. Podobnie ze śpiewaniem. Po wysiłku trzeba sprowadzić aparat głosowy do stanu normalnego. Bardzo prostym a jednocześnie dość skutecznym działaniem jest zwykłe mruczenie zaczynając od komfortowej góry i schodząc do dołu, taki zjazd po dźwiękach, ale spokojnie i miękko. Dobrze jest również ziewać w podobny sposób do tego, gdy chce nam się spać. Wszystko to robi się jak najlżej, bez wysiłku. Warto też zrobić ćwiczenie brr/lip trill. Bez skupiania się na dźwiękach, jeszcze raz podkreślam - lekko i bez wysiłku.

Śpiewanie w zespole

To najprzyjemniejsza i najbardziej rozwijająca czynność. Żadne ćwiczenia, nagrywanie w domu czy karaoke nie rozwiną rockowego wydrzymordy bardziej niż śpiewanie w kapeli. W rocku, szczególnie na początku kariery, wokal w kapeli jest, bo musi być. Najczęściej nikt się nie przejmuje tym, co robi i co śpiewa, póki oczywiście ktoś z boku nie powie, że trzeba zmienić wokal, bo cienki jak przełyk ważki. Próby zwykle wyglądają tak, że kapela wyje jak odrzutowiec podczas startu, ktoś przed mikrofonem wydziera się tak mocno, że prawie żylaki na szyi powstają i niewiadomo, o co w tym chodzi. Aby przy okazji nie zniszczyć maksymalnie głosu, nie ogłuchnąć i nie poczuć wstrętu do sztuki, warto wziąć pod uwagę parę istotnych elementów:

  • Musimy się słyszeć. Do tego potrzebny jest odsłuch. Najlepsze to oczywiście odsłuchy bezpośrednio do uszu, bezprzewodowe, koniecznie z limiterem (bez limitera, gdy dostaniemy mocny sygnał na słuchawki, to możemy uszkodzić słuch). Jak takich nie ma, to odsłuch wokalny ustawiony bezpośrednio przed nami z takim sygnałem, by można śpiewać możliwie nie przekrzykując innych członków zespołu.
  • Słuch trzeba chronić, bo jak się nie słyszymy to nie śpiewamy. Dźwięk wychodzi, ale nie ma nad nim odpowiedniej kontroli. Forsujemy głos, fałszujemy i szybko się męczymy. Zatyczki do uszu to najprostsze i bardzo skuteczne narzędzie, które zawsze pomaga. Trzeba się przyzwyczaić do śpiewania, ale po paru próbach nie da się bez nich śpiewać. 
  • Najlepiej poprosić zespół by grał ciszej, ale to walka z wiatrakami. Nie zawsze też jest to możliwe, bo w małej sali, gdzie prawie wszyscy obijają się o siebie, perkusja jest trudna do wyciszenia.

Powyższe to kilka rad, które mogą pomóc w zachowaniu głosu w dobrej formie przez możliwie długi czas. Z wiekiem będzie się zmieniał i tracił swoją wartość, tylko od nas zależy czy to nastąpi szybciej czy wolniej. Zniszczone głosy mają swój klimat, ale mają również dużo ograniczeń takich jak przykładowo wąska skala i dość ograniczony repertuar.